Zygmunt Bauman w swoim krótkim wykładzie („Sklep
jako apteka”) otwierającym XIV Kongres Badaczy Rynku i Opinii dokonał przy
okazji syntetycznego podsumowania kulturowej i społecznej roli współczesnego
marketingu. Jego funkcją nadrzędną staje się „reklamowanie chorób, a nie
środków”. Podsycanie strachu, lęków i niepokojów oraz kreowanie nastroju
niepewności umożliwia skuteczniejszą prezentację „rozwiązań” mających być
antidotum na stworzone wcześniej problemy.
Mechanizm jest
prosty i działa na zasadzie: „Być może dotychczas uważała(e)ś, że wszystko z
tobą jest w porządku? Myliła(e)ś się! Masz poważny problem, który wymaga
natychmiastowego rozwiązania. Na szczęście my posiadamy remedium. Kup teraz!.”
Dwa przykłady podane
przez Baumana ilustrują marketingowy paradygmat
Kobieta
spoglądając niegdyś w lustro mogłaby sobie pomyśleć, że jej rzęsy są nie
całkiem w porządku – wydają się jej np. nieco zbyt krótkie albo za cienkie (lub
też jednocześnie cienkie i zbyt krótkie…). By poprawić ich wygląd sięgała
najczęściej po tzw. mascary czy odżywki. Działo się tak do
momentu, kiedy głosem medycznych autorytetów oznajmiono, że cienkie i krótkie
rzęsy mogą znamionować CHOROBĘ – hipotrychozę
rzęs! Hipotrychoza rzęs (nie mylić z hipertrichozą) brzmi chyba nawet groźniej niż rak mózgu i już jej
nazwa brzmi tak złowieszczo, że rodzi się natychmiastowe pytanie: czy to w
ogóle można leczyć?
Otóż tak Drogie
Panie! Z hipotrychozą rzęs radzi sobie doskonale preparat Latisse firmy
Allergan - bo na każdą chorobę można przecież opracować lekarstwo. Jest tylko
jeden warunek skutecznej terapii – preparat działa dopóty, dopóki jest
stosowany…
Drugi przykład
zacytowany przez Baumana: jeśli dawniej ktoś miał problem z nieśmiałością i
niepewnością pojawiającą się w kontaktach z ludźmi, podczas publicznych
wystąpień, czy znajdując się w centrum uwagi, to dochodził najczęściej do
wniosku, że trudno, tak już jest - po prostu jestem nieśmiała(y). I próbował z
tym jakoś żyć.
Sytuacja jednak
zmieniła się diametralnie, kiedy odkryto i ogłoszono zidentyfikowanie nowej
jednostki chorobowej - jest nią social
anxiety disorder poważne
zaburzenie, które może wywoływać u pacjenta jeszcze poważniejsze konsekwencje!
„Social anxiety disorder” jest chorobą straszną i w dodatku wrodzoną (w dodatku 100%
cierpiących na to zaburzenie prędzej lub później umiera). Rzecz wydawałaby się
beznadziejna gdyby nie starania firm farmaceutycznych. Oto jedna z nich opracowała lek na nieśmiałość (Paxil). Leczy on wiele zaburzeń
„społecznych dysfunkcji) w tym również skutecznie radzi sobie z „social anxiety
disorder”.
Ktoś może
powiedzieć, że jest to trywializowanie poważnych problemów. Jeśli ktoś jest
chory na hipotrychozę rzęs lub social anxiety disorder (lub nie daj Boże cierpi jednocześnie na obie przypadłości), to przysługuje mu należne wszystkim chorym współczucie i
empatia. Winszuję mu także w tym miejscu jak najszybszego powrotu do zdrowia i
normalności (za rozsądną cenę).
Trudno jednak
zachować powagę, gdy zdajemy sobie sprawę jak ciekawy system potrafiliśmy
stworzyć i ile trudu wkładamy by utrzymywać jego funkcjonowanie. Biegamy przecież codziennie coraz
szybciej i podejmujemy coraz więcej starań by zarobić trochę pieniędzy już nie
tyle na zaspokojenie potrzeb (czy nawet pożądań i zachcianek) co po to by
zapłacić za kolejne „lekarstwa” łagodzące objawy toczących nas „chorób”. O tym
jak bardzo jesteśmy chorzy (i że lista złowrogich przypadłości wciąż się
zwiększa) informują nas co dzień producenci różnych dóbr i usług („preparatów
leczniczych”) reklama, media i wszelkiej maści (!) eksperci.
Ponieważ sam
uczestniczę gorliwie w oliwieniu trybików całej tej machiny nie chciałbym
popadać w hipokryzję broniąc ją za wszelką cenę albo odwrotnie - piętnując „po
godzinach” wszystkie jej przejawy i konsekwencje. Zwłaszcza, że sam do końca
nie wiem co tu jest „słuszne” i „właściwe” (jakże zazdroszczę tym, którzy
zawsze wiedzą!). Zresztą, jak mawiają kabaliści, wszystko ma swoją drugą stronę
(satanas) o czym można łatwo zapomnieć wymachując w imię jakiejś idei
jednokolorowym sztandarem (i nie chodzi tu o barwy brunatne).
Trudno też sobie
wyobrazić by marketing i reklama miały się teraz zajmować redukcją potrzeb i
ograniczaniem konsumpcji zniechęcając np. ludzi do kupowania jakichkolwiek
produktów i korzystania z wszelkich usług poprzez pokazywanie np. wyłącznie
negatywnych konsekwencji sięgania po nie lub epatując estetyką brzydoty,
cierpienia, głodu, choroby etc. (zakładając, że to by w ogóle zniechęciło
kogokolwiek do konsumpcji – jest to założenie raczej wątpliwe).
O roli marketingu w
gospodarce (relacje konsumpcji z PKB, miejscami pracy, rozwojem itp.) nie ma tu
sensu nawet wspominać, bo i tak ktoś zaraz wyskoczy z jakimś przykładem
Bhutanu, „indeksu szczęścia” czy inną prostą „receptą” na wszelkie bolączki
świata tego – zrobi się i śmiesznie i straszno.
Fakt jest faktem, że
jak podkreślił Bauman eksploatujemy już dziś zdecydowanie więcej zasobów naszej
gościnnej (i jak na razie jedynej dostępnej) zielonej planety niż ta jest nam w
stanie zaoferować. Z drugiej strony mitologia „świadomej” konsumpcji wciąż
jakoś do mnie nie trafia, a same takie określania brzmią jak zabawne oksymorony.
Konsumpcja polega na
„pożeraniu”, niszczeniu i wyrzucaniu – to jej natura – i dopóki używać będziemy
jako życiowych wehikułów naszych biologicznych ciał, to nie wiele się zmieni w
tym względzie. Rozum - jak pokazują nasze gatunkowe dzieje - nie ma raczej
większych szans i zawsze przegrywa z emocjami, impulsami i instynktem.
Nie ma się co łudzić – wyłącznie racjonalni nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i raczej nie ma szansy by kiedykolwiek stało się inaczej.
Nie ma się co łudzić – wyłącznie racjonalni nigdy nie byliśmy, nie jesteśmy i raczej nie ma szansy by kiedykolwiek stało się inaczej.
Cywilizacyjna
schizofrenia okazuje się zatem gorsza niż hipotrychoza rzęs – wciąż nikt nie
znalazł remedium bez skutków ubocznych.
Tak na marginesie: w
tym miejscu autor porozumiewawczo mruga do czytelnika.
Ten
utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie
autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz