niedziela, 1 listopada 2020

Efekt torowania, czyli dlaczego nie powinniśmy zakładać czarnych masek.


Efekt torowania, czyli dlaczego nie powinniśmy zakładać czarnych masek.


W pewnym klasycznym już eksperymencie psychologicznym prowadzonym przez Johna Bargh’a, Marka Chena i Larrę Burrows uczestnicy otrzymali zadanie ułożenia z rozsypanki słownej całego zdania. Jedna grupa badanych otrzymała w zestawie takie słowa jak np.: „niegrzeczny”, „denerwujący”, „intruz”, „agresywny”. W grupie drugiej były to: „honor”, „uprzejmy”, „wrażliwy” czy „grzeczny”. Kiedy badani sądzili, że eksperyment dobiegł końca przechodzili do drugiej sali, gdzie czekało na nich inne zadanie. Osoba prowadząca próbowała wytłumaczyć to zadanie mało rozgarniętemu uczestnikowi (był to podstawiony pomocnik eksperymentatora). I tu następowały najciekawsze reakcje. Otóż cierpliwość szybciej (już po 5,5 min.) kończyła się w grupie, która otrzymała wcześniej „niegrzeczny zestaw” – tu badani szybciej przerywali prowadzącemu pytając co właściwie mają dalej robić. Grupa pracując wcześniej z zestawem „grzecznym” wytrzymywała dłużej (9,3 min).

Jeszcze ciekawsza była druga faza eksperymentu, w której część uczestników pracowała nad zestawem, w którym znajdowały się słowa: „Floryda”, „bingo”, „pradawny”. Badaczy, jak już się można domyślić, nie interesowało to, co ułożą uczestnicy, ale w sposób w jaki będą się zachowywać po opuszczeniu sali. Otóż mierzono czas w jakim uczestnicy przechodzili do wyjścia budynku. Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, grupa pracująca nad słowami związanymi ze starością maszerowała do wyjścia znacznie wolniej.

Eksperymentów tego rodzaju prowadzono wiele i są one dobrą ilustracją zjawiska o nazwie „priming podprogowy / prymowanie podprogowe” lub torowanie. Polega ono na tym, że w skutek powtarzanej ekspozycji jakiegoś bodźca (wizualnego lub słownego) powiązanego afektywnie z daną kategorią poznawczą, zwiększa się prawdopodobieństwo zmiany struktur mentalnych przejawiające się np. w wystąpieniu określonych zachowań. Jest to zjawisko odbywające się poza naszymi procesami świadomymi – nie możemy zatem w żaden sposób wpłynąć na jego przebieg i nie mamy praktycznie żadnego wpływu ani kontroli nad utorowaną reakcją. W przypadku tzw. „torowania strategicznego” efekty ekspozycji na bodziec mogą się pojawiać nawet po długim czasie – np. po kilku miesiącach.

Zjawisko primingu wykorzystywane bywa celowo np. poprzez aranżowanie środowiska i otoczenia poprzez umieszczanie w nim bodźców mających „zaprogramować” jednostki - wywołać zamierzony sposób reagowania: myślenie, odczuwanie czy zachowanie. Wielu wiec badaczy i przedstawicieli służb więziennych zaobserwowało związek pomiędzy tym, że jeśli ściany pomieszczenia zatłoczonej celi, w którym np. przebywać ma grupa pijanych mężczyzn pomalowane zostaną różową farbą, to wśród osadzonych spada skłonność do przemocy. Jeśli z kolei chcemy np. podnieść kreatywność pracowników, to służyć temu będzie otoczenie, w którym znajduje się wiele elementów niebieskich lub zielonych (czerwonego należy unikać), a dodatkowo… ekspozycja logo Apple. Z kolei, jeśli podajemy komuś kubek z ciepłym napojem – np. z kawą lub herbatą, to tym samym zwiększamy prawdopodobieństwo, że człowiek ten będzie nas odbierać jako osobę bardziej ciepłą, serdeczną i generalnie bardziej sympatyczną.

Torowanie możliwe jest m.in. dlatego, że nasze mózgi nieustannie przejawiają aktywność polegającą na „skanowaniu” otoczenia. Wiele bodźców dociera do nas w sposób zupełnie przypadkowy i nieuświadomiony, co nie oznacza, że są one obojętne dla naszego organizmu i jego przetrwania. Mózg rejestruje i przetwarza wszystkie docierające z zewnątrz informacje, aby modulować nasze zachowania. Każdy zatem bodziec nawet jeśli nie jest świadomie przetwarzany może działać na mózg pobudzająco lub hamująco, a często zostanie również umieszczony w naszej pamięci.

Na jaki nowy bodziec wizualny byliśmy najczęściej wystawiani w ostatnim okresie? Bardzo znaczący – była to maska na twarzach ludzi, których mijamy co dzień na ulicach, w sklepach, w biurach, których oglądamy w telewizji i każdym innym miejscu. Pandemia sprawiła, że od wielu miesięcy funkcjonujemy w „zamaskowanym” otoczeniu społecznym, co z punktu widzenia nauk behawioralnych i procesów poznawczych nie mogło być obojętne dla sposobu naszego funkcjonowania.

Co ciekawe zmieniał się również wygląd i charakter zasłon naszych twarzy – śledząc jego ewolucję można zaobserwować, że początkowo były to najczęściej tradycyjne maseczki sanitarne – dokładnie takie, jakie wcześniej widzieliśmy na twarzach chirurgów lub personelu medycznego. Stanowiły one jednocześnie pewien kod kulturowy – sugerowały związaną z zapewnieniem aseptyczności ostrożność, kojarzyły się z medyczną mądrością, pomocą chorym, ratowaniem i ochroną życia – szeroko rozumianym poczuciem bezpieczeństwa.

Z biegiem czasu wygląd osłon coraz szybciej się zmieniał. Pojawiły się nowe kolory i wzory. Kolory „szpitalne” zaczęły znikać, zastępować je zaczęły barwy coraz ciemniejsze – obecnie dominującą stała się czerń. Zmieniać również zaczął się wygląd samych masek – z pierwotnych, „niewinnych” maseczek chirurgicznych zmieniać się zaczęły w coraz bardziej wymyślne osłony z elementami zaczerpniętymi z masek przeciwgazowych (filtry, usztywnienia, specjalne wyloty itp.). Tego rodzaju maski p-gaz konotują wysoki stopień zagrożenia i charakter działań wojennych. Kojarzyć się mogą z gazem bojowym w okopach, bronią biologiczną i ostrzeżeniami „biohazard”.

Obok samych masek na popularności zyskiwać zaczęły również „przyłbice”. Już samo słowo „przyłbica” pochodzi z nieco innego porządku „semantyczno-afektywnego”. Przyłbica to część zbroi kojarzonej z zaciekłą i krwawą walką. Przyłbice opuszczali średniowieczni rycerze, współcześnie zaś używają ich uzbrojone służby, takie jak policja czy wojsko. Zasłonięcie twarzy przyłbicą oznacza gotowość do konfrontacji - podjęcia walki. Kojarzyć się więc może z agresją, przemocą i dominacją.
Bodźce w postaci kodów wizualnych w przyspieszony sposób zmieniły się zatem z tych kojarzonych z altruizmem, pomocą i zachowaniem życia przechodząc w obszar wojny, przemocy i śmierci.

Inna rzecz, że dochodzi do tego długotrwała ekspozycja na obraz (i pojęcia) związane z samymi maskami. Zasłonięcie twarzy (trudność identyfikacji i nieczytelność pełnej mimiki) przy użyciu czarnej maski towarzyszyło wcześniej czynnościom niepożądanym, zakazanym lub wręcz przestępczym. Ciemnymi maskami zasłaniali przestępcy, bandyci rabujący banki, włamywacze czy w końcu terroryści (motyw ten wykorzystano np. w serialu „Dom z papieru”).

Sięgając głębiej sama maska oznacza anonimowość – próbę ukrycia indywidualnej tożsamości i wejścia w określoną rolę – w „personę”. To właśnie maski Guya Fawkes’a były symbolem ruchu aktywistów „Anonymous” i innych „oburzonych” (lub też, jak sami siebie określali” „wkurwionych” – rok 2011) wyrażających sprzeciw wobec decyzji władz i walkę o prawa wolnościowe (w popkulturze motyw pojawił się m. in. w filmie „V jak Vendetta”).

Maska to również świat teatru (maski w teatrze antycznym) – gry, lub zabawy (klown) – igrania. W kulturach pierwotnych rytualne maski zakładane były przez czarowników, szamanów, uzdrowicieli, których indywidualna tożsamość musiała zniknąć (np. w trakcie transu), kiedy łączyli się z nadnaturalną lub boską mocą np. w postaci siły „mana”. W każdym z tych przypadków chodzi o to samo – o roztopienie się „ja” – wyzbycie „ego” na rzecz możliwości partycypacji w wyższym porządku lub ponadjednostkowej energii (w tym nieświadomej energii zbiorowej).

W jaki sposób długotrwałe obcowanie z maskami, z których większość przybrała czarny kolor oraz z przyłbicami mogło mieć wpływ na nasze zachowania? Przede wszystkim zupełnie nieświadomie zaczęliśmy traktować innych ludzi, jako podmioty niosące śmiertelne zagrożenie. W znaczący sposób przyczyniło się również do wzrastającej nieufności wobec innych – niebezpiecznie obcych i jeszcze bardziej anonimowych (zwłaszcza, że oparty na zaufaniu kapitał społeczny nigdy nie był u nas wysoki). Jednocześnie nieświadomie zaczęliśmy identyfikować się z narzuconą rolą – „zamaskowanych” – odczuwać przynależność do zbiorowości tych, którzy mają śmiertelnego wroga, z którym wszelkimi środkami trzeba walczyć. Wszyscy zaczęliśmy się czuć niczym terroryści walczący w zagazowanych okopach z innymi anonimowymi bojownikami.

Zwłaszcza, że „programowani” jesteśmy nie tylko kodem w postaci maski, ale również fizyczną czynnością – utrwalanym nawykiem jej codziennego zakładania. W pewnym sensie każdego dnia musimy narzucać sobie dodatkowe ograniczenie i powodować własny dyskomfort (nie spotkałem nikogo, kto faktycznie uwielbiałby chodzić w masce) – jakiś rodzaj zniewolenia, musimy inaczej oddychać – tu również tracimy swobodę i zaczynamy dosłownie i w przenośni „dusić się” całą zaistniałą sytuacją.

W połączeniu z długotrwałym lękiem, napięciem, niepokojem i frustracją wynikającymi z narastającego poczucia zagrożenia (nasilająca się pandemia, niepewność co do pracy, długotrwała izolacja) stała ekspozycja na powtarzający się kod wizualny i narzucany sobie mechaniczny odruch nakładania maski – wszystko to musiało w jakiś sposób silnie wpłynąć na nasze sposoby zachowania i reagowania na inne bodźce. A co za tym idzie na zachowania w praktycznie każdej sferze naszego życia.

Nie chcę wysuwać zbyt daleko idącego wniosku i twierdzić, że np. obecny „bunt” społeczny (abstrahując od samego strajku kobiet, ponieważ jest to bunt i protest znacznie większej grupy i dotyczy nie tylko praw kobiet) wynika w dużej mierze z długotrwałego noszenia masek, ale jestem przekonany, że odegrały one niebagatelną rolę w jego natężeniu i sile eksplozji (inna rzecz, że jednym z symboli obecnej rewolucji jest czarna maska z czerwoną błyskawicą). Felieton ten jest głównie amatorską gawendą, ale zachęcam tych, którzy cenią paradygmat standardów naukowych do systematycznej analizy korelacji pomiędzy charakterem i rodzajem niepokojów społecznych w poszczególnych krajach (lub regionach) w ciągu ostatniego roku, a regulacjami związanymi ze sposobem profilaktyki covidowej – szczególnie zalecanego, lub narzucanego sposobu zasłania twarzy (czynnik: „zalecany” vs „prawnie nakazany” również wydaje się tu niebagatelny). Sama korelacja o niczym rzecz jasna świadczyć nie musi.
Ale może.

Można więc zadać sobie pytanie: co stanie się w niedalekiej przyszłości, kiedy nadal będziemy zmuszani okolicznościami (i jednocześnie przepisami) do zasłaniania twarzy maską lub przyłbicą? Moim zdaniem nic dobrego z tego nie wyniknie. Bo choć na pewno w jakiejś mierze zżyliśmy się i będziemy nadal z tym oswajać, to jednak jest to wciąż nowy i silny bodziec torujący nieoczekiwane zachowania. Przy tego rodzaju bodźcowym warunkowaniu stopień wzajemnej nieufności i agresji wyrażanej przemocą będzie tylko narastał.

Co może być rozwiązaniem?
Być może popularyzowanie noszenia błękitnych (tudzież różowych?) maseczek higienicznych, odchodzenie od przyłbic i stylizacji na maski p-gaz. Może więcej takich zwykłych – „uspokajających” maseczek powinno być zakładane przez wpływowe osoby w telewizji, komentatorów, a szczególnie polityków (obecnie premier nosi wzór p-gaz, a prezes maskę czarną)? Może producenci powinni w ramach swoistej kampanii społecznej promować nowe wzory – w jasnych barwach, ewentualnie oferować częściej te z motywami radosnymi lub humorystycznymi?
Poza tego rodzaju intuicjami nie mam żadnego sensownego rozwiązania. Jest zresztą wielu znacznie mądrzejszych, którzy mogliby się tym zająć. Ale obawiam się, że nie pochylą się raczej nad tematem, bo mają mnóstwo innych rzeczy na głowie (w tym czarną maskę).

To, co mogę zrobić, to rzecz najprostsza – wychodząc dziś na spacer sięgam po najprostszą, błękitną maseczkę higieniczną. Takim spacerem rzeczywistości nie zmienię, ale przynajmniej spoglądając na sylwetkę odbijającą się w sklepowej witrynie zobaczę kogoś podobnego. I już będzie nas dwóch.
Zawsze to raźniej.

Tak na marginesie: Ktoś może zapytać: a co ze społecznościami, które od dekad używały już masek w „erze przedcovidowej”? Ponieważ miałem okazję zwiedzić w przeszłości wiele państw Wschodu, jedną z pierwszych rzeczy, które rzuciły mi się w oczy było to, co zwracało uwagę każdego turysty: maseczki higieniczne na twarzach ściśniętych jak sardynki pasażerów japońskiego metra, czy też przechodniów na pekińskich ulicach. Jeszcze bardziej zaskakująca mogła się wydać informacja np. wyczytana w przewodniku, że osoby te zauważyły u siebie jakieś symptomy lub zostały zdiagnozowane i po prostu nie chcą zarażać innych – dbają o dobro wspólne.
Jest to jedna z cech silnie zakorzenionych w myśleniu ludzi Dalekiego Wschodu (podobnie jak fakt, że myślą oni bardziej holistycznie, rzeczywistość postrzegają jako proces ciągłej zmiany, mają wyższą tolerancję na sprzeczności, inaczej postrzegają kategorię czasu, mają inny stosunek do władzy itp.). Dobro wspólne wyniesione ponad dobro jednostki jest tu swego rodzaju oczywistością – podobnie jak fakt, że „My” (całość) jest zawsze ważniejszy niż „ja” i całość jest czymś więcej niż suma „części”.
Wschód posiada zatem dużo wyższy tzw. współczynnik kolektywizmu niż indywidualizmu w społeczeństwie. I to był pewnie jedne z powodów, dla którego nie zrzucały się w oczy mocno oryginalne lub „odlotowe” maseczki na twarzach przechodniów – wszyscy nosili identyczne. Żyjąc w społeczeństwach Zachodu nie zauważamy nawet jak ważną i silnie zakorzenioną wartością jest dla nas indywidualizm – na każdym więc kroku staramy się podkreślić odrębność i autonomię własnego „ja” rysując wyraźne granice lub dążąc do wyróżnienia. Nie jest więc w żaden sposób zaskakujące, że od samego początku pandemii nasze maseczki nie mogły być takie, jak „takie same, jak noszą inni”.

A co z kobietami islamu? W tym przypadku myślę, że tam zasłony w rodzaju: kwef, burka, czador stanowią prastary element kulturowy. W przeszłości były również noszone przez mężczyzn. Islam świetnie przyjął się w społecznościach nomadów czy górskich pasterzy zamieszkujących rejony suche i gorące. Osłona twarzy przed piaszczystym pyłem miała w takich warunkach uzasadnienie czysto funkcjonalne. Tradycyjną część stroju wmontowano więc w tradycyjną rolę i wygląd kobiet. Islam jest mocno osadzony w tradycji. Więc np. przesłonięta tradycyjną kefiją (arafatką) twarz także zaczęła być kojarzona z radykalnym fundamentalizmem, który sięga po środki terroru. Intencje mogą być niewinne a powody prozaiczne – lęk jednak pozostaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: