Kiedy II edycja Farmy Inwencji (19.11.2015) dobiegała już do końca, a grupa wytrwałych pasjonatów uważnie oglądała
i słuchała omawiane przez Bartka Chacińskiego jedno z dzieł niejakiego Kutimana, pomyślałem, że zdecydowanie coś ze mną nie tak. Bo zamiast
myśleć o czymś użytecznym i konkretnym - np. wrzucaniu brakujących zdjęć, relacji i wpisów na FB, ja sobie myślałem o pewnym wierszu J. Keatsa. I to była moja główna refleksja
po całym tym dniu: żal że musi się już skończyć. Szkoda, że tak krótko i że tak mało.
Ckliwe to, wiem. Ale cóż.
II Farma była
skromniejsza i bardziej kameralna w porównaniu do pierwszej edycji. Co nie
oznacza, że gorsza – była po prostu inna. Miałem wrażenie, że
prowadzący i słuchacze szybko stworzyli unikalną atmosferę wymieniając się
dobrą energią. Korzystając z farmerskiej metafory można powiedzieć, że na
dobrze przygotowanym gruncie dobrze przyjmowały się gęsto padające ziarna
inspiracji.
Pierwszym wystąpieniem
była prezentacja Grzegorza Wierchowca:
„Zmiany na rynku w kontekście zmian kulturowych. Od antropologicznych teorii do
marketingowych inspiracji”. Analizując kulturowe trendy i ich wpływ na
kształtowanie i rozwój marek Grzegorz pokazał na czym właściwie polega rola
„marketingowego meteorologa” potrafiącego wykorzystać obserwację chaotycznych
na pozór zjawisk i symptomów do tworzenia użytecznych hipotez i prognoz.
Zwrócił też uwagę na rolę kulturowego kontekstu (w tym: norm, oczekiwań i
dylematów) przy formułowaniu marketingowych komunikatów.
foto. Przemysław Borys |
Zaraz po prezentacji Grzegorza praktycznym i indywidualnym wymiarem komunikacji zajęła się Gabriela Borowczyk, która poprowadziła
mocno angażujący warsztat Sketchnotingu. Uczestnicy mogli poznać potencjał
myślenia wizualnego i spróbować własnych sił w kreatywnym notowaniu i
formułowaniu idei przy pomocy ręcznie tworzonych rysunków. Gabriela udowodniła
też, że nie ma tu wielkich ograniczeń i nawet po krótkim treningu każdy potrafi
wyrysować wiele elementów. Z tego, co widziałem kilka osób zastosowało od razu
zdobyte umiejętności notując kolejne wykłady w formie wizualnej.
Jarek Spychała, który wystąpił w następnej kolejności był prelegentem
podczas pierwszej edycji FI. Tym razem swoje wystąpienie poświęcił epifanii
jako analogii do marki „objawiającej się” konsumentom. Tajemnicze rogi na
przedstawieniach Mojżesza, symbolika menory, historia Anchizesa i Afrodyty,
hinduistyczny Hanuman, Justin Biber i Coca Cola – wszystko to połączone w
barwnym filozoficznym dyskursie stanowiła opowieść o uniwersalnych i
ponadczasowych formach komunikacji – w starożytności pomiędzy bogami i ludźmi,
dziś pomiędzy ludźmi i markami.
Kolejnym tematem była jak
najbardziej ludzka skala tworzenia (stwarzania?) i wszystkie związane z nim
rozterki i dylematy, a przybliżył ją artysta, plastyk –
Sashka Kanavalau. Sashka dokonał rzeczy odważnej – bo bardzo
osobistej – odsłaniając i omawiając poszczególne etapy procesu tworzenia na
przykładzie prac nad własną kolekcją „The Monsters”. Przeprowadził wszystkich
przez całą drogę: od prowokującej pustką, białej kartki poprzez etapy selekcji,
odrzucania, żmudnych zmagań i ciężkiej pracy, aż do finalnego dzieła i sytuacji
jego odbioru - wernisażu i kolejnych wystaw.
Semiotyczną analizą
kreatywności, tworzenia nowego i innowacji zajęła się w kolejnym wykładzie Paulina Goch-Kenawy. Myślę, że główna
teza i wniosek tego wystąpienia zawarte były w zacytowanej przez Paulinę myśli
Cesara Cruza: „Art should comfort the
disturbed and disturb the comfortable”. Innowacja byłaby tu rozumiana jako
twórcza reakcja, znacząca odpowiedź na dręczący i pozornie nierozwiązywalny
konflikt kulturowy. Paulina przedstawiła konkretne i bardzo ciekawe przykłady
działań marek, które kreatywnie rozwiązują kulturowe dylematy tworząc nową
wartość właśnie dzięki chęci zrozumienia kultury, w jakiej funkcjonują i którą
współtworzą.
Ukryte znaczenia, symbole
i mity często pojawiały się podczas Farmy.
Jacek Pawlak i Marek Gawdzik (TestMeToo) także poruszyli kwestię pewnego mitu. Mit zaangażowanego konsumenta został
przez nich metodycznie i analitycznie rozłożony na przysłowiowe czynniki
pierwsze. Oryginalnym i użytecznym, jak się okazało narzędziem analizy były
wątki filmu M. Antonioniego „Powiększenie”. Myślę, że po tym wystąpieniu wiele
osób na sali inaczej spojrzało na rozumienie pojęcia „zaangażowanie” w
odniesieniu do postaw i działań konsumenckich.
Kwestią zaangażowania
zajął się w swoim wystąpieniu kolejny prelegent Farmy: Igor Gałązkiewicz. W tym przypadku chodziło o Art Branding, czyli
sposoby angażowania się marek w sztukę. Igor omówił wiele przykładów takich
związków (m. in.: Fondazione Prada, Porsche Museum, Vitra Campus, BMW Art.
Collection) przybliżając rozumienie Art Brandingu jako specyficznej relacji
marek do produktów, projektów, komunikacji czy przestrzeni – własnej lub
wykorzystywanej czasowo.
Modyfikacji i lekkiej
reorganizacji przestrzeni sali, w której odbywała się Farma (dodatkowy ekran i
rzutnik) wymagał następny wykład prowadzony przez Martę Smoleń-Sidyk. Temat jej wystąpienia („Visual Storytelling –
jak za pomocą obrazu opowiadać historie na odległość?”) stanowił jednocześnie
wybraną przez nią formę przekazu. Wykład Marty odbywał się jednocześnie w
budynku Agory oraz za pośrednictwem internetu w Academia Electronica
- Instytut Filozofii UJ w Second Life World.
Słuchanie Marty i jednocześnie oglądanie jej awatara przemawiającego do wirtualnych
słuchaczy przycupniętych na stopniach antycznego amfiteatru pozwalało pełniej
rozumieć (bo bezpośrednio doświadczać) podawane treści.
Multimedialność jako
forma podawania treści wykorzystana była również przez wspomnianego na początku
Bartka Chacińskiego (także prelegent
I edycji FI). Bartek niczym wytrwany DJ obsługiwał jednocześnie miksery,
laptopy i tablety puszczając fragmenty piosenek i filmów snując jednocześnie
fascynującą opowieść na temat muzycznych wynalazków. Np. opowieść o wytwórni Sahel Sounds publikującej składanki z
nagraniami na kartach pamięci telefonów komórkowych używanych przez mieszkańców
regionu Sahel, związki tego
fenomenu z losami agentów przemysłu zbrojeniowego i dramatyczną historią pięknej
austriackiej aktorki. Albo opowieść o G.
Antheilim - amerykańskim pianiście i kompozytorze polskiego
pochodzenia, twórcy wyśmianego przez krytykę lat dwudziestych utworu Ballet
mécanique, który jak się okazuje miał niebagatelny wpływ na powstanie technologii,
z których korzystamy na co dzień w urządzeniach mobilnych.
Słucham więc sobie kolejnego wystąpienia, chłonę ten niezwykły muzyczny storytelling i nagle dociera do
mnie, że to już ostatnie minuty Farmy. Że to już koniec. I to teraz?
Jak to? Szkoda.
Zacząłem tę relację trochę
ckliwie, więc tak też zakończę. Pamiętacie może jakimi słowami kończy się „Buszujący
w zbożu”?
Jeśli nie, to kończy się
tak:
„Dziwna rzecz. Lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak
opowiecie – zaczniecie tęsknić”.
Opowiedziałem.
Do następnej zatem Farmy.
W imieniu założycieli i wszystkich członków Academia Electronica (oraz własnym oczywiście) chcę gorąco podziękować Wam za to niesamowite doświadczenie, jakim był udział w tegorocznej Farmie!
OdpowiedzUsuńZapewniam, że "wirtualni słuchacze" są jak najbardziej REALNI, a także wyjątkowo inteligentni i kreatywni - w końcu to elita przyszłej Nauki:))))))
Do zobaczenia na innych Farmach, festiwalach, konferencjach i warsztatach - w obu światach!
Bo "człowiek jest jeden, a światy są dwa".
(Sidey Myoo)
Kurczę chciałbym uczestniczyc na takiej farmie
OdpowiedzUsuń