środa, 1 stycznia 2014

Autobiografia Morrisseya

Przyznaję – jestem Mozofilem. Mam tak od ponad ćwierć wieku (!?!). I na razie nic nie wskazuje na to by coś się miało zmienić. Pierwsze zakupione winyle „Kowalskich” (wydane w Polsce przez Tonpress) przechowuję do dziś jak relikwie (When you are young you crave affection, and it can come from the strangest direction…). Albumów The Smiths słuchałem w wersjach winylowej, kasetowej, CD a w końcu mp3 czy też innych formatach cyfrowych. Może nawet dożyję kilku następnych „rewolucji” technologicznych i będę ich słuchał na nowych nośnikach. Nieważne, i tak znam je na pamięć. Zresztą wprowadzane kolejno sposoby zapisywania i odtwarzania dźwięku utwierdzają mnie jedynie w przekonaniu, że jak dotychczas nie powstało nic lepszego niż czarna płyta.

Morrisseya i The Smiths słuchałem już w domu i w lesie. Na rowerze i w samolocie. W zdrowiu i w gorączce. W samotności i w złości. W pracy i w nocy. W samochodzie i w deszczu. Itd. Itp. I wciąż słucham – dziś też słucham. Wiem, że to perwersja rozumiana jedynie przez nielicznych, ale nic nie poradzę. Bywało, że w ciągu jednego dnia kilkakrotnie słuchałem w całości tej samej płyty albo zamęczałem gości każąc im w nieskończoność oglądać te same koncerty i zbiory teledysków. (And if the people stare - Then the people stare - Oh, I really don't know and I really don't care  - There's no shame…”).

Morisseya miałem szczęście widzieć i słuchać na żywo trzy razy. Po raz pierwszy w Manchestrze (2003) podczas jego wielkiego solowego come back na Move Festival (ta radosna twarz z tyłu, w tłumie po lewej stronie to ja! http://www.youtube.com/watch?v=dfNQOQQkl0s) i dwa razy gdy odwiedzał Warszawę (2009, 2011 – zob. wpisy „Czy ujrzymy go kiedyś wreklamie? i  Handsome Devil po raz drugi w Warszawie). Koncert w Manchester został tu wzmiankowany, Warszawa niestety się nie załapała.
I to jedyne, co mnie rozczarowało, gdy czytałem tą książkę.

Autobiografia Morrisseya wydana została przez Penguin Classics, czyli wydawnictwo drukujące wyłącznie pozycje z kanonu uznanych, ale nie żyjących już pisarzy. Dla Morrisseya zrobiono wyjątek, może dlatego, że ten już za życia osiągnął status ikony i prawdziwej legendy („Living longer than I had intended…").
Kontrowersje wokół tego „skandalu” wydawniczego na pewno świetnie przyczyniły się do popularności książki. Pozycja błyskawicznie osiągnęła w UK status bestsellera bijąc już w pierwszym tygodniu rekordy sprzedaży (35 000 egzemplarzy).
Dla mnie – pewnie jak dla wszystkich fanów – jest to książka niezwykła i wyjątkowa. Po monografiach poświęconych The Smiths czy biografiach samego Moza mogliśmy w końcu nieco bliżej poznać jego własny punkt widzenia na wiele kwestii związanych z karierą, życiem osobistym, relacjami z innymi itp.

Ian Brady i Myra Hindley –  psychopatyczna para, która w latach 60-tych zamordowała kilkoro dzieci wykorzystując je wcześniej seksualnie. Zakopane ciała niektórych ofiar znalezione zostały na wrzosowiskach w okolicach Manchesteru. Słowa piosenki "Suffer Little Children" z debiutanckiego albumu The Smiths nawiązują bezpośrednio do tych zbrodni i toczącego się w latach 80-tych procesu pary zwyrodnialców.

Najlepsza jest moim zdaniem „część” pierwsza i ostatnia (książka nie ma formalnych podziałów) czyli dzieciństwo i wczesna młodość oraz ostatnie lata solowej kariery. Szara rzeczywistość, brutalna, pełna przemocy - głównie ze strony nauczycieli - szkoła, pierwsze fascynacje muzyczne (m. in. David Bowie, Patti Smith ale przede wszystkim New York Dolls do których reaktywacji M. przyczynił się 10 lat temu) oraz marzenie o śpiewaniu znajdują epilog np. w opisach scen koncertów z Meksyku, gdzie pojawiają się tłumy fanów wytatuowanych w portrety Moza albo cytaty z jego piosenek
(Oh has the world changed, or have I changed?”).
Trudnym do przebrnięcia fragmentem są wspomnienia z okresu rozpadu The Smiths. A to dlatego, że poza The Smihts i Morrisseyem moją drugą (lub pierwszą? – sam nie wiem) muzyczną obsesją jest David Byrne i Talking Heads. Kiedy więź łącząca Morriseya i gitarzystę Johny’ego Marra zdaje się być mocno nadwyrężona ten ostatni „flirtuje” z Talking Heads współuczestnicząc w powstaniu genialnego albumu „Naked” (najlepsza płyta w historii Talking Heads). Słysząc charakterystyczną gitarę Marra w rewelacyjnym „(Nothing But) Flowers” dziś wiem, że wielkość tego utworu jest w pewnym sensie symboliczną ceną, którą jako fan The Smiths musiałem zapłacić. Gorzka pigułka.
(“And if you think Peace And if you think Peace / Is a common goal / That goes to show / How little you know...“)
Johnny Marr "kolaborujący" z Davidem Byrnem w "(Nothing But) Flowers" z albumu Naked (1988).

Johnny Marr po rozpadzie The Smiths realizował kilka ciekawych projektów - w przeciwieństwie do Morrisseya nigdy jednak nie odniósł wielkiej solowej kariery. Obaj stanowili genialny duet (niczym Lennon i McCartney), w którym Marr tworzył rewelacyjną muzykę i zajmował się aranżacją, zaś Morrissey wnosił ze swojej strony ponadczasowe, poetyckie teksty. Andy Rourke (bas) i Mike Joyce (perkusja) stanowili uzupełnienie jako doskonała sekcja rytmiczna jednak to Morrisey i Marr tworzyli istotę zespołu.
Nic zatem dziwnego, że podpisując kontrakt z Rough Trade Records to właśnie duet Morrissey – Marr jako The Smiths miał przypisane 80% przyszłych zysków z twórczości (po 40% dla każdego) podczas gdy Rourke i Joyce mieli otrzymywać po 10%. Układ 40:40:10:10 nie był przez nikogo kwestionowany do roku 1989 (zespół powstał w 1982 r. i rozpadł się w 1987 r.) kiedy to Joyce i Rourke wnieśli pozew przeciwko liderom The Smiths uzasadniając swoje roszczenia do 25% udziałów w prawach autorskich oraz wydawniczych wszystkiego, co powstawało pod szyldem The Smiths jako „równoprawni członkowie zespołu”. Po pierwszej rozprawie Rourke zgodził się na wypłatę 83 000 £ oraz ustalone wcześniej 10%. Joyce walczył do końca i postawił na swoim. Pomimo, że nie posiadał żadnych dokumentów ani konkretnych dowodów stwierdzających inny podział zysków – sąd przyznał mu żądane 25%. Morrissey (już bez Marra) bezskutecznie odwoływał się od wyroku.
To dosyć przykra część książki (i chyba proporcjonalnie nazbyt obszerna jak na autobiografię…). Morrissey opisując przygotowania do rozpraw, kolejne spotkania, przesłuchania itp. jest jednocześnie dowcipny, złośliwy, zgryźliwy, zrozpaczony i zawiedziony („Life is a pigsty…”).

Radiohead zawdzięczają swoją nazwę tytułowi jednej z piosenek wspomnianego wcześniej Talking Heads („Radio Head z albumu True Stories). Po latach wykonali podczas próby cover utworu poświęconego szkolnej traumie Morrisseya: „The Headmaster Ritual“.

Relacje Moza z mediami nigdy nie układały się dobrze. Morrissey opisuje szczegółowo wiele przypadków dziennikarskiej złośliwości czy wręcz aktów złej woli brytyjskich mediów – szczególnie dostaje się magazynowi NME (dawniej New Musical Express). Także dziś Morrissey stanowi jeden z dyżurnych tematów żartów („It's so easy to laugh, it's so easy to hate, it takes strength to be gentle and kind...“) wykpiwany za przesadny egocentryzm, megalomanię czy wegetariański radykalizm. Jedną z głównych obsesji jest również jego orientacja seksualna – dla dziennikarzy wciąż perwersyjnie zagadkowa i nie do końca jasna. Moz konsekwentnie bawi się jednak z mediami (i czytelnikami) w kotka i myszkę nawiązując do swoich związków zarówno z  z Jake’em Walters’em jak i z Tiną Dehghani. Nic jednak nie zostaje powiedziane wprost więc wątek ten pozostaje zagadką i można się spodziewać, że nadal będzie drążony przez nie tylko brytyjskie tabloidy.

(BBC, Radio 4; Heaven Knows I'm Middle-Aged Now:  http://www.bbc.co.uk/programmes/b03m81bf )

Przy okazji mediów warto przypomnieć, że polskie stacje radiowe także nie rozpieszczały The Smiths – a to głównie dlatego, że w zasadzie w ogóle nie puszczały tego zespołu! Można było odnieść wrażenie, że istnieje jakieś niepisane embargo na twórczość Kowalskich. Na Trójce zespół praktycznie nie istniał, jego nazwa nie pojawiała się na antenie. Dziwne, że w ogóle 3 utwory z płyty The Queen Is Dead zanotowane zostały jakimś cudem na trójkowej liście przebojów. Chyba tylko raz The Smiths pojawił się w programie drugim (Meat is Murder w „Wieczorze płytowym” – prowadził A.P. Wojciechowski). Wyjątkiem była Rozgłośnia Harcerska (obecna Czwórka), gdzie dzięki Pawłowi Sito czasem posłuchać można było The Smiths a pierwsza solowa płyta Morrisseya (Viva Hate) grana była nawet często.

Dużo cierpkich słów pada w książce nie tylko pod adres mediów ale też pierwszej wytwórni Rough Trade ("brutally drab") oraz jej szefa Geoffa Travisa, który wg relacji Moza w zasadzie zupełnie nie dbał o rozwój i promocję zespołu – podobnie jak amerykańska wytwórnia Sire. Morrissey często wyraża niezadowolenie z ubogich nakładów promocyjnych i żenująco niskich budżetów przeznaczanych np. na produkcję teledysków. W książce znaleźć też można kilka ciekawych szczegółów i anegdot związanych z powstawaniem niektórych klipów. Jedną z barwniejszych jest opis kręcenia filmu do debiutanckiego solowego singla Morrisseya -  „Suedhead” (tym razem wytwórnia HMV) nakręconego w amerykańskim miasteczku Fairmount – gdzie wychował się James Dean (tu również został pochowany).

Nancy Sinatra śpiewająca piosenkę "Let Me Kiss You" - utwór z solowej płyty Moza pt. You Are the Quarry.


Na kolejnych stronach książki pojawia się wiele nazwisk ze świata show business – osób, z którymi Morrisseya łączyły mniej lub bardziej przyjazne stosunki. Są tu zatem mini-historie o takich postaciach jak David Bowie, Nancy Sinatra, Enio Morriconne, Michael Stipe (R.E.M), Chrissie Hynde (The Pretenders), Siouxie Soux, czy raczej mało (lub wcale) u nas znana a bardzo ceniona przez Moza Kristeen Young (supportująca wiele jego ostatnich koncertów).
Jest też wiele opowieści i anegdot związanych z realizacją poszczególnych albumów, cenzurą okładek płytowych, wypadkami podczas koncertów, ratowaniem umierających pelikanów, próbą porwania przy meksykańskiej granicy, czy duchem widzianym na wrzosowiskach…
Czegóż więcej mógł oczekiwać Mozofil?
Może jedynie drugiej części.

Tak na marginesie: wybrane cytaty pochodzą rzecz jasna z piosenek The Smiths i solowych produkcji Morrisseya.

Creative Commons License







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: