“Jeżeli nie można odmienić prawdy, trzeba ją
zasłonić, to ostatni jeszcze humanitarny, jeszcze ludzki obowiązek.”
Stanisław Lem; Kongres futurologiczny.
Popyt
na futurologię rośnie coraz szybciej
ponieważ prognozowanie przyszłości ma się zazwyczaj tym lepiej, im bardziej
rzeczywistość za oknem staje się złożona i nieprzewidywalna. Dziś rozważania na
temat tego, co przyniesie przyszłość (mniej lub bardziej odległa) koncentrują
się głównie na niejasnych i trudnych do przewidzenia konsekwencjach postępu
technologicznego (biotechnologii, nanotechnologii, technologii przetwarzania
informacji itp) a ogólna postawa wobec dalszego rozwoju cywilizacji wyraża się
najczęściej w dwóch skrajnych meta-scenariuszach: pozytywnym i negatywnym.
Scenariusz pozytywny opiera się na wierze w ludzką racjonalność,
ale także na ukrytym założeniu, że również w aspekcie moralnym następuje z
biegiem czasu minimalny choćby progres. Człowiek współczesny dużo wyraźniej
potrafi zatem dostrzec granicę pomiędzy dobrem i złem niż choćby taki
mieszkaniec starożytnych Aten. Rozwój nauki i postęp technologiczny sprawiają
więc, że wszystko stawać się będzie coraz wydajniejsze, jakościowo lepsze,
bardziej powszechne i dostępne. Człowiek znajduje się w centrum świata a
rosnąca produktywność powiększać będzie ogólny dobrostan i dobrobyt. Pomimo
pojawiających się chwilowych turbulencji „problemów przejściowych” już niebawem
wszyscy (lub choćby NASZA społeczność) żyć będziemy jeszcze dłużej, zdrowiej, pełniej i przyjemniej (może nawet wiecznie?). Przy okazji na świecie zapanuje
pokój, demokracja, społeczna harmonia i ogólna tolerancja. W dodatku
teleportacja stanie się powszechną rozrywką a zęby, paznokcie i włosy staną
jako zbyteczne i zupełnie zanikną.
W scenariuszu negatywnym przedstawiciele
naszego gatunku przejawiać będą niezmiennie nieopanowaną chciwość, pazerność, agresję
oraz rządzę dominacji i władzy a postęp technologiczny wykorzystany bezmyślnie
lub w złych intencjach przyniesie w sumie więcej szkód niż pożytków. Natura
zostaje tu zdegradowana i wyniszczona. Superinteligentne komputery i maszyny
uniezależniają się, wymykają spod kontroli, w końcu buntują i przejmują władzę.
Ewentualnie dokonują tego wespół z psychopatycznymi dyktatorami (lub wąską
elitą stojącą na czele wszystkożernych korporacji). Jednym słowem zapanuje
totalitaryzm, skończy się prywatność i wolność, a pojawi powszechna kontrola,
prewencja, manipulacja i eksploatacja łatwo dostępnej i uległej siły roboczej w
postaci masowych niewolników. Roboty zamiast przeprowadzać staruszki przez
ulicę, ściągać będą nieposłuszne jednostki i na powrót umieszczać w farmach
organów zastępczych – tudzież wymyślą coś jeszcze bardziej ohydnego i
„nieludzkiego” (ale na pewno piekielnie inteligentnego).
W nieco łagodniejszej wersji tego scenariusza roboty nie przejmują żadnej władzy ponieważ zarówno one jak i cała cywilizacja zniszczona zostaje w nuklearnym holokauście poprzedzonym zawinioną przez nas katastrofą klimatyczną. Wracamy do prymitywnego trybalizmu i prawa pięści.
W nieco łagodniejszej wersji tego scenariusza roboty nie przejmują żadnej władzy ponieważ zarówno one jak i cała cywilizacja zniszczona zostaje w nuklearnym holokauście poprzedzonym zawinioną przez nas katastrofą klimatyczną. Wracamy do prymitywnego trybalizmu i prawa pięści.
Obie
te wizje mogą się wydawać równie prawdopodobne, co naiwne (zob.: Przyjazne oblicze Golema). Może dlatego, że
ilość czasu i uwagi poświęcanej na refleksję na temat skutków i konsekwencji postępu
technologicznego staje się odwrotnie proporcjonalne do jego tempa. Im szybciej
zwiększa się liczba łatwo dostępnych „wygodnych rozwiązań”, „przyjaznych
urządzeń” i „inteligentnych gadżetów” tym mniejszą skłonność wykazujemy do
myślenia o kształcie jutrzejszego świata.
Metaforę
technologii – jak zauważył Joseph Campbell (Bohater o tysiącu twarzy) – najlepiej
oddaje w mitologii greckiej figura Dedala.
Dedal to archetypiczny wynalazca, technolog, który stara się jak najlepiej
zaspokajać potrzeby i pragnienia innych lub skutecznie rozwiązywać ich
problemy. Problemy, do powstania których sam się wcześniej przyczynia.
Historia warta krótkiego przypomnienia.
Historia warta krótkiego przypomnienia.
Dorodny
byk podarowany kreteńskiemu władcy Minosowi przez boga mórz Posejdona złożony
miał być w ofierze. Minos jednak obietnicy nie dotrzymuje i zachowuje byka przy
życiu. Wyrusza na wojnę pozostawiając w domu żonę – Pazyfae. Ta spotyka
pięknego byka i zakochuje się w nim. Chcąc zaspokoić rosnące pożądanie (zemsta
Posejdona…) zwraca się o pomoc do nadwornego architekta – Dedala. Ten spełniając zachcianki królowej buduje pustą wewnątrz
krowę z drewna. Pazyfae chowa się do środka, byk chętnie pokrywa kuszącą atrapę
i tak oto dokonuje się poczęcie.
Owocem
tego związku okazuje się być potwór – Minotaur, który z roku na rok sprawiać
zaczyna coraz więcej problemów wychowawczych. Teraz to Minos prosi Dedala o pomoc. Minotaura należy
odizolować by nie zakłócał publicznego ładu wyglądem i zachowaniem. Dedal i tym
razem staje na wysokości zadania planując i nadzorując prace nad przemyślną
konstrukcją o setkach krętych korytarzy. Zamknięty w labiryncie Minotaur może
się tam spokojnie raczyć swoją ulubioną potrawą – świeżymi dziewicami, tudzież
prawiczkami dowożonymi na okrętach z Aten.
Na
jednym z takich okrętów przybywa na Kretę Tezeusz. Zamierza zabić potwora. W
pięknym młodzieńcu zakochuje się Ariadna – córka Minosa. Chcąc dopomóc
Tezeuszowi zwraca się z prośbą o poradę do Dedala
– twórcy labiryntu, w którym przebywa Minotaur. Ten wręcza jej kłębek nici,
który spełnić ma dwie funkcje: wskazać miejsce, gdzie przebywa Minotaur oraz
pomóc śmiałkowi w odnalezieniu drogi powrotnej. Po zabiciu Minotaura Tezeusz
odpływa z wyspy z Ariadną u swego boku. Historia tego związku nie ma happy endu
podobnie jak ucieczka Dedala i jego syna z wyspy.
W
całej tej opowieści Dedal zachowuje
bezstronność. Jest opanowany, racjonalny i beznamiętnie wykonuje powierzane mu
zadania. Nie wnika w pobudki kierujące tymi, którzy chcą zaspokoić namiętność,
zlikwidować problem czy spełnić swój cel. Dedal planuje, konstruuje, buduje –
dostarcza kolejne rozwiązania. Każda jego ingerencja pozornie tylko rozwiązuje
zastany problem. Zaraz później pojawiają się niespodziewane konsekwencje, czyli
kolejne problemy, które znowu trzeba rozwiązać. Dedal nie zajmuje się jednak
analizą i przewidywaniem konsekwencji korzystania z tworzonych przez niego
„urządzeń”. To nie jest jego zadaniem i nie leży w jego naturze. Dedal jest
uosobieniem wyłącznie technologii i zupełnie nie interesują go intencje. Nie
pyta więc „po co?, w jakim celu?”, to co go interesuje, to kwestia „jak?”.
Dedal
to umysł naukowy, który bada, analizuje, posługuje się logiką. Zna prawa fizyki,
dlatego użytkownikom opracowywanych technologii udziela instrukcji na temat ich efektywnego
wykorzystania, wymienia ich ograniczenia i możliwe zastosowania. Tak jest w
przypadku Ikara, który zostaje ostrzeżony co może się stać ze skrzydłami jeśli
będzie leciał zbyt nisko (spojone woskiem pióra nasączy wilgoć), jak i zbyt
wysoko (wosk zacznie się topić). Ikara nie gubi młodzieńcza naiwność i
romantyzm, pycha, chęć realizacji własnych ambicji czy dążenie do prawdy (wznoszenie
się w stronę światła). Gubi go głupota. Albo wyjaśnień i ostrzeżeń Dedala nie
słuchał uważnie, albo ich po prostu nie zrozumiał. Ikar nie jest tu żadną
postacią dramatyczną tylko symbolem najzwyklejszej ignorancji.
Czy coś się zmieniło w tej materii?
Czy coś się zmieniło w tej materii?
Tak
na marginesie: obecny niedawno w Polsce Vinton Cerf (jeden z twórców protokołu
TCP/IP) podczas swojego wystąpienia w BUW przypomniał krótką historię
internetu, skomentował ciepło ideę komputerów Raspberry Pi, poruszył wątek
komputerów kwantowych, sieci sensorowych, czy w końcu zakreślił wizję internetu
międzyplanetarnego. Jednak jego główne przesłanie można było odczytać
następująco: dziś dużo więcej uwagi powinniśmy poświęcić zastanowieniu się nad
społecznymi konsekwencjami ostatniego przyspieszenia technologicznego – to tu
znajduje się najwięcej znaków zapytania. Przy okazji przypomniał, byśmy nie
spodziewali się, że technologia rozwiąże wszystkie nasze problemy. Wg. Cerfa
internet jest jak lustro, które odbija nas samych, nasza naturę. Jeśli widzimy
w nim jakieś skazy, to na pewno nie powinniśmy zaczynać od naprawiania lustra.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz