Proces poznawania nie jest (...) dwuczłonowy: nie odbywa się wyłącznie pomiędzy jakimś oderwanym "podmiotem" i jakimś równie absolutnym "przedmiotem". Kolektyw jest włączony w ten proces jako trzeci człon i nie ma sposobu wyłączenia któregokolwiek z tych członów z procesów poznawania: wszelkie poznawanie jest procesem między jednostką, jej stylem myślenia, wynikającym z przynależności do grupy społecznej i obiektem. Ludwik Fleck, Patrzeć, widzieć, wiedzieć, w Problemy, 2 (1947), s. 74-84
Podczas dzisiejszej konferencji Superbrands - Przyszłość zarządzania marką
- miałem przyjemność wysłuchać kilku interesujących wystąpień:
- Douglasa Holta - How brands become icons
- Krzysztofa Najdera - Przyszłośc marek konsumenckich
- Jean-Babtiste Danet'a - The hard art of standing apart
Pomimo, że prelekcje różniły się tematyką, podejściem do omawianych kwestii i stopniem
szczegółowości łączyła je pewna cecha wspólna - wszystkie wpisywały się w coś
co nazwać można "kulturowym paradygmatem w marketingu". Paradygmat
ten jest nowym i wciąż kształtującym się sposobem ujmowania wiedzy i
praktycznych zaleceń co do marek i marketingu.
Najciekawsza zmiana jaka zachodzi w marketingu nie dotyczy dziś wcale
nowych narzędzi komunikacji, sposobów dystrybucji, sprzedaży czy innowacji
produktowych. Nie jest to również zmiana orientacji (np. przesunięcie środka
ciężkości od produktu w stronę konsumentów i relacji społecznych, czy od cech i
korzyści funkcjonalnych w stronę wartości i ideologii). Zmiana wydaje się być dużo
głębsza i dotyczy samych podstaw marketingowego sposobu myślenia wspólnego dla
pewnego środowiska ("kolektywu" jak mawiał cytowany Fleck) zaangażowanego w
tworzenie i zarządzanie markami, tworzenie teorii na ich temat, czy też marketingowe usługi i
doradztwo.
Zaznaczyć od razu warto, że jest to zmiana na lepsze.
Nowy paradygmat najbardziej widoczny jest w języku i siatce pojęciowej,
którą próbuje się obecnie narzucać na rzeczywistość marketingowych zjawisk i faktów. Coraz rzadziej mówi się np. o "udziałach rynkowych",
"marży detalicznej", "strategii cenowej",
"pozycjonowaniu", "postrzeganym wizerunku",
"benefitach emocjonalnych" czy "grupie docelowej", a coraz
częściej o "wartościach", "archetypach", "mitach",
"wspólnotach", "meta-opowieściach",
"ideologiach", "znaczeniach", "kontekstach",
"megatrendach", "foresightach" itp.
O ile poprzedni paradygmat zdominowany był przez język
matematyczno-finansowej inżynierii skrzyżowanej z elementami ekonomii i
psychologii konsumenckiej (próba zrozumienia i wpływania na homo oeconomicus,
dla którego nadrzędną wartością jest różnie interpretowana "korzyść"?)
o tyle obecnie coraz częściej pojawia się język charakterystyczny np. dla
socjologii, filozofii, antropologii kulturowej czy religioznawstwa lub politologii.
"Konsument" niepostrzeżenie stał się w znowu "człowiekiem",
jego racjonalności została mocno ograniczona, a jego wybory i decyzje nie służą
już wyłącznie "osiąganiu i maksymalizacji korzyści", a bardziej realizacji
"celów" czy "wartości" powiązanych z życiem
społecznym.
Douglas Holt mówił m. in. o 'cultural orthodoxy', 'ideological opportunity' i 'social disruption'...
Marka przestaje dziś być postrzegana wyłącznie jako biznesowy instrument
zwiększania "renty od rzadkości" czy psychologiczny fenomen (albo
artefakt), a coraz częściej staje
się "platformą komunikacji", "symbolem przynależności",
"wspólną opowieścią" czy "kierunkiem zmiany".
Perspektywa marketingowa staje się dzięki temu coraz szersza. Coraz
ważniejszy jest dla niej "big picture", szeroki kontekst i daleki horyzont możliwych zmian (horyzont społeczny, gospodarczy,
światopoglądowy, środowiskowy). Wszystko to składa się na niezwykle ciekawy i fascynujący proces
poznawczy, choć pewnie (i dla wielu: niestety) długo jeszcze nie będzie żadnym praktycznym ułatwieniem dla tych, którzy na codzień operują w tej
domenie.
Więcej tu pytań niż gotowych odpowiedzi, więcej sprzeczności, napięć i
paradoksów niż jednoznacznych wskazówek, gotowych modeli czy wyraźnie zarysowanych
kierunków działania. Marketing staje się dziedziną coraz bardziej
"humanistyczną", sztuką narracji, szerokiego opisu i twórczej
interpretacji. Holistyczne i interdyscyplinarne podejście i nie wyklucza w tym
podejściu roli intuicji czy subiektywizmu. Na plan pierwszy wysuwa się tu
badanie kultury - rozumianej nie tylko jako zachowań, wzorów i wytworów ale też
jako systemu osadzonych w ideologiach praktyk symbolicznych, ich wymiany, dyskursów
i zmiennych znaczeń.
Tak na marginesie: nowy paradygmat zapowiada się obiecująco, ciekawe jak będzie się
sprawdzał w praktyce, kiedy już okrzepnie?
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.
Absolutnie się z tym zgadzam. Od kiedy zajmuję się komunikacją wewnętrzną (ponad 10 lat) z przyjemnością obserwuję tendencję do coraz głębszego rozumienia i przywiązywania coraz większej wagi do budowania zrozumienia i zaangażowania bazujących na rozmowie. Tę tendencję sprowokowały czy pogłębiły jednak narzędzia, szczególnie media społecznościowe - po prostu dają szansę i okazję do rozmowy. Coraz częściej można mówić o komunikacji (w) organizacji, nie marketingu czy PR. Ten ostatni jest dzięki temu coraz bliższy "podręcznikowej" definicji, czyli budowaniu zrozumienia. Jestem pełna optymizmu i ciekawości dalszych zmian w zakresie komunikacji, tej szeroko rozumianej, ze szczególnym naciskiem na komunikację interpersonalną - tu wszystko się zaczyna.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz,
OdpowiedzUsuńzgadzam się z opinią, że komunikacja to głównie kwestia interpersonalna. Rozumienie rozpoczyna się zwykle od otwartości i ciekawości. Tylko takie podejście gwarantuje możliwość pozytywnej zmiany.
pozdrawiam serdecznie
MS