wtorek, 9 sierpnia 2011

O tym jak Erni Mleczarz anarchię stłumił – nie tylko w UK. (Political Fiction).

David Cameron przerywając wakacje w Toskanii był mocno podirytowany zachowaniem części londyńskiej młodzieży, która wyległa na ulice by podpalać budynki i samochody, wybijać witryny, rabować sklepy i w inny sposób wyrażać niczym nieuzasadnioną (?) agresję.
Widocznie niewdzięczna ta młodzież niewiele zapamiętała z jego płomiennego przemówienia pt. „Civility and Social Progress” (kwiecień 2007). Zawarty w tej mowie manifest „Społecznej Odpowiedzialności” brzmiał - jak mu się wówczas wydawało - bardzo sensownie i przekonująco.
Dla przypomnienia wybrane fragmenty:



Zasadą centralną jest konieczność przejścia od postawy państwa traktującego obywateli jak dzieci, które należy kontrolować i kierować nimi ku postawie traktowania obywateli, jak dorosłych, którym się ufa i ich szanuje.
Pomyślcie o przekazach kierowanych do dzieci przez rodziców od najmłodszych lat: Bądź ostrożny, nie rób tego, zrób to, w ten sposób, zrobię to za ciebie.
Wydaje się, że tak właśnie w większości konstruowane są komunikaty państwa wysyłane do obywateli.
Infantylizujemy ludzi – traktując ich jak dzieci, a rezultat jest taki, że wielu z nas zaczyna zachowywać się jak dzieci (tłum. M.S.).

Odpowiedzialność - jej wymiar społeczny i indywidulany – to kwestie, które mocno Davida frapują. Pojęcie „odpowiedzialność” jest jego prywatną i polityczną obsesją. Być może wciąż towarzyszy mu duch przeszłości pod postacią młodzieńczego incydentu z Eton College, szkoły w której ukarano go za tzw. „jaranie marychy”.
Była to w końcu największa afera jointowa w historii tej szacownej instytucji. A jej absolwentami byli m. in. książe Wellington, George Orwell czy Ian Fleming – twórca postaci słynnego Jamesa Bonda.

Młodziutki Cameron marzył by pójść w ślady każdego z nich – zostać premierem (niczym zwycięzca spod Waterloo), zdecydowanie przeciwstawiać się totalitaryzmom (niczym twórca „Folwarku zwierzęcego” i „1984”) czy w końcu stać się nową inkarnacją bohatera ratującego Królestwo z każdej opresji.
To ostatnie marzenie realizował nieco dziwacznie opowiadając niegdyś w BBC historię o tym jak to usilnie werbowano go do KGB.

Portret psychologiczny pasażera nocnego lotu doskonale uzupełniają jego preferencje muzyczne – np. ulubiona melodia zapamiętana z dzieciństwa.
Słynny przebój z 1971 roku pt. „Ernie (Najszybszy Mleczarz Zachodu)” brawurowo wykonany przez niejakiego Benny'ego Hill’a to przecież kwintesencja archetypu Bohatera.

Skoro już jesteśmy przy muzyce, to piosenką, którą Cameron zabrałby chętnie na bezludną wyspę (gdyby wybrać mógł tylko jedną płytę) jest – jak sam przyznał – piękny song Boba Dylana „Tangled Up In Blue”.
Tekst co prawda ciut przydługi by przytaczać go w całości, ale warto przypomnieć kilka pamiętnych wersów:

She lit a burner on the stove and offered me a pipe (...)
But me I'm still on the road
Heading for another joint (...) itd.

Oto samotny Bohater, Super-Agent z licencją na przypalanie pędzi wozem mleczarza z jointem w zębach by ratować Koronę – może właśnie takie obrazki przesuwały się pod powiekami premiera przysypiającego w samolocie zdążającym do płonącego Londynu?
Sam opowie kiedyś o tym w kolejnym wywiadzie.
Bo David bardzo lubi wywiady. I media w ogóle.
Wpisując je w swoją filozofię odpowiedzialności w cytowanym przemówieniu pytał retorycznie:

Czy zadaniem mediów jest jedynie odzwierciedlać społeczeństwo takim, jakie jest czy też zachowywać pewne standardy – i faktycznie pomagać zmieniać społeczeństwo na lepsze? Dla każdego, kto myśli poważnie o budowaniu odpowiedzialnego społeczeństwa odpowiedź powinna być oczywista (tłum. M.S.).

Nikt zaś chyba nigdy nie miał wątpliwości, że Cameron jest i zawsze był osobnikiem nad wyraz poważnym.

Zaraz po wylądowaniu na miejscu zdarzeń Cameron biegnie na spotkanie o tajemniczym kryptonimie „Cobra”. Nazwa nie mogła być wybrana przypadkowo – sprawa jest zbyt poważna. Kobra atakuje wyłącznie w obronie własnej. Wcześniej jednak przyjmuje pozycję obronną – rozszerza kaptur by wystraszyć i onieśmielić agresora.

Kobra to codzienne narzędzie pracy zaklinaczy węży.
Znany obrazek: kobra porusza się jak zahipnotyzowana – jej wzrok podąża za fujarką, na której magik wygrywa słyszaną przez publiczność melodyjkę. Magik pozostaje cały, a kobra syta. Albo odwrotnie.

Ponieważ Cameron lubi media można też poszukać innego tropu. Może jednym z jego ulubionych filmów jest „Mały Budda”?. Ale to już chyba zbyt odległa symbolika...
Tak czy owak: „Cobra” to świetna i bardzo medialna nazwa.

Cameron siada w sali sztabowej. Policja dyskutuje z przedstawicielami Home Office. Doniesienia są sprzeczne. Wszyscy się o coś kłócą i przekrzykują.
Znużony premier zakłada słuchawki modnego smartfona. Przez chwilę buszuje po youtubie i znajduje to, czego szukał:

Z Morrisseyem Cameron ma od jakiegoś czasu na pieńku, ale przyznać musi, że ten stuknięty wegetarianin zawsze potrafił w swoich poetyckich tekstach uchwycić nastroje społeczne ulic Zjednoczonego Królestwa. Tym razem jego słowa okazały się prorocze:

Panic on the streets of London
Panic on the streets of Birmingham
I wonder to myself
Could life ever be sane again?
Ale to były lata 80-te. Inne czasy, inny kontekst. Chociaż wcześniej pojawiały się te same wątki:

Cameron wraca do twórczości The Smiths. Spogląda przy tym dyskretnie na gestykulujący tłumek przedstawicieli wszystkich zgromadzonych służb. Chyba nikomu z nich nie przychodzi do głowy podobnie idiotyczne skojarzenie: „Kto tu jest głównym DJ-em”?
Premier zdejmuje na chwilę słuchawki. Przedstawiany jest wstępny raport na temat zniszczeń. Młodzi wandale – w większości przedstawiciele multikulturowej imigracji – podpalali i rabowali sklepy z elektroniką użytkową oraz przeróżnymi towarami. Wózki sklepowe i skradzione samochody służą im do transportu telewizorów plazmowych, ipodów, odtwarzaczy, drogiej biżuterii, markowych ubrań, kosmetyków, papierosów i... ZABAWEK.
A jednak – nie mylił się. Są nie tylko młodzi, ale wręcz dziecinni. Dokładnie tak jak to przewidział: zinfantylizowane społeczeństwo zaczyna się zachowywać jak rozkapryszone bachory – wystarczy pretekst by tupali nogą, rozbijali szyby i brali co im się żywnie podoba – na co mają ochotę.
Cameron zakłada słuchawki i szuka szybko kolejnej ilustracji swoich przemyśleń.
Jest: http://youtu.be/jrwjiO1MCVs

Zaraz zaraz, czy Morrissey nie nawoływał do tego samego. Oczywiście – ten krypto-anarchista bawił się przecież w trawestacje marksistowskich manifestów (Cameron próbuje nie dopuszczać do siebie pojawiającej się myśli – przecież „manifest” to jedno z jego ulubionych słów). Jak to leciało?
Shoplifters Of The World Unite – Sklepowi Złodzieje Wszystkich Krajów Łączcie Się!.

Oczywiście! Dlaczego rabują głównie elektronikę? Ponieważ potrzebują łączności. Będą używać ajfonów, smartfonów i blakberych do zmawiania się poprzez media (jego ulubione słowo) społecznościowe (kolejne ulubione słowo). Trzeba więc natychmiast ograniczyć możliwość korzystania z interenetu i komórek! Cameron krzyczy podniecony do szefa policji by natychmiast wyłączyć internet. Ten patrzy na niego jak na Erniego – Mleczarza.
Cameron błyskawicznie odzyskuje zimną krew.

Zmiana planu – nie będziemy wyłączać masztów radiowych i internetu – wykorzystamy media i technologię by ich zdławić! Uderzymy jak kobra.
Wszyscy milkną wpatrzeni w niego jak w Jamesa Bonda.
Pełni podziwu.

BBC podaje nowe wiadomości. Obywatele Londynu chcąc odpowiedzialnie przeciwstawić się atakom wandalizmu urządzają na Twitterze akcję: @riotcleanup. Chcą posprzątać i oczyścić miasto po wydarzeniach ostatnich, niespokojnych nocy. Nie wiedzieć kiedy 70 tys. osób dobrej woli włącza się do tej akcji społecznej. Wolontariusze wychodzą na ulice.
Błyskawicznie powstają serwisy takie jak Zavilla (http://www.zavilia.com/), gdzie każdy może wejść i pomóc policji w identyfikacji uczestników zamieszek. Można też poprzez różne kanały przesyłać ich zdjęcia (http://catchalooter.tumblr.com/) i wszystko to dzięki MEDIOM SPOŁECZNOŚCIOWYM (http://www.facebook.com/identifyrioters).

Technologia i media mogą więc służyć pozytywnej zmianie i budowie odpowiedzialnego społeczeństwa. Dosyć tej dziecinady.
Cameron odpoczywa znużony całodzienną pracą.
W słuchawkach po raz kolejny brzęczy Morrissey:

Integracja kulturowa wcale nie musi okazać się złudą!
Możemy pokojowo współżyć i wspólnie, w odpowiedzialny sposób przy pomocy mediów społecznościach rozwiązywać nasze problemy...

Młodzieży należy dać jakąś nadzieję. Może nawet pracę, która zapewni godną przyszłość. Ważna jest edukacja. I oczywiście zapewnienie równości. To wszystko w duchu tolerancji i wzajemnego szacunku.
Jeszcze nie wszystko stracone.

Państwo nie może traktować społeczeństwa, jak małych dzieci. Dzieciaki są nieskalane myśleniem – niewinne, a przez to bywają nad wyraz brutalne. Bo jeszcze nie wiedzą co to zło.
Cameron pamięta z czasów Eton College lekturę Williama Goldinga. Może był wtedy nieco na haju, ale nie życzy tu sobie scen z “Władcy Much”, ani tym bardziej z “Mechanicznej pomarańczy” Burgessa.

Cała nadzieja w neuromarketingu. I w mediach.
Kiedy już w końcu będzie można skutecznie rozpoznawać ludzkie intencje (np. jak w „Raporcie mniejszości”) i od razu przy pomocy mediów społecznościach identyfikować tych, którym złe myśli chodzą po głowie (np. przy pomocy fenomenu crowdsourcingu), to świat będzie dużo spokojniejszy.
I bardziej zrównoważony.
Czas odpocząć. I spokojnie zapalić.
Ciąg dalszy nastąpi.
Bez wątpienia.

Tak na marginesie: przedstawiona powyżej historia stanowi najczystszą fikcję pseudo-literacką. Wszelkie podobieństwa do autentycznych postaci, miejsc czy wydarzeń są w niej zupełnie przypadkowe.
Równie przypadkowe, jak sama rzeczywistość.

2 komentarze:

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: