niedziela, 26 kwietnia 2009

Pomarańcze i zegary. O co może chodzić w nowej reklamie Orange?

Nowy spot Orange "środy z orange" (adaptacja) zarejestrowałem kątem oka. Mignął mi w bloku reklamowym. Zdążyłem zarejestrować wielki zegar i grupę marketerów (reklamiarzy?), którzy siedząc przy konferencyjnym stole starają się wymyślić nazwę nowej oferty łącząc skojarzenia powiązane z tymże zegarem i nazwą Orange.

Nie wiem jakie były intencje i zamiary autorów spotu – nie mam pojęcia z czym ich zdaniem miałby się ten przekaz kojarzyć i jaki powinien być docelowy „response” na ten „kawałek komunikacji”. Wiem jedynie z czym mnie się to kojarzy. A nie kojarzy mi się dobrze. Niestety.
e
ORANGE + ZEGAR (‘clock’) = „A Clockwork Orange”. Tytuł ten przekładany jest w Polsce jako “Mechaniczna pomarańcza”. I tu pojawiają się pierwsze wątpliwości. Robert Stiller, który jako pierwszy tłumaczył powieść Anthonego Burgess’a na język polski wielokrotnie podkreślał, że właściwszym tłumaczeniem powinno być „Nakręcana pomarańcza”. Każdy kto czytał powieść, lub oglądał dziwaczną ekranizację Stanley Kubricka domyśla się, że nie chodzi bynajmniej o żadne nakręcane owoce cytrusowe. Chodzi o człowieka i jego naturę. Precyzyjniej: chodzi o młodego człowieka.

Tytuł dystopii, której głównym bohaterem jest niejaki Alex, zapożyczył Burgess od osiemdziesięcioletniego rodowitego londyńczyka posługującego się gwarą cockney. Staruszek mówił, że ktoś jest „lewy jak nakręcana pomarańcza”. Działo się to w roku 1945, kiedy Burgessowi słowo „pomarańcza” („orange”) przywodziło już na myśl całe bogactwo skojarzeń. Przede wszystkim z ludźmi, gdyż właśnie takiego słowa: ORANG używają mieszkańcy Półwyspu Malajskiego na określenie człowieka (por. etymologię słowa ORANGUTAN. Burgess znał wówczas malajski dosyć dobrze i wiedział, że lokalni półanalfabeci często zapisywali słowo „orang” – człowiek właśnie jako „orange”.

Burgess pod koniec życia znał w sumie sześć języków – stworzył też nowy, specjalnie na potrzeby filmu „Walka o ogień” – Quest for fire. Sama biografia Burgessa mogłaby stanowić scenariusz przebojowego filmu. Ten pochodzący z Manchesteru muzyk jazzowy, nauczyciel angielskiego „…prawie niechcący trafił na - jak mówiono - Malaje (dziś wchodzące w skład Malezji). Jak się okazało, po pijanemu napisał podanie, o którym z miejsca zapomniał, i skończyło się na kontrakcie.” [1] W latach 50-tych napisze dzięki temu „Trylogię malajską”.

„Nakręcana pomarańcza” to określenie, które wydało się autorowi najlepsze dla nazwania całej głębi ciemnych i występnych motywacji, które pchają ludzi do przemocy, gwałtu i niegodziwości. Szczególnie ludzi młodych, którzy zachowują się często zupełnie bezmyślnie i bezwolnie – dają sobą manipulować i kierowani są przez proste instynkty. Burgess wiedział o czym pisze tworząc postać agresywnego Alexa i paczki jego młodocianych przyjaciół. Wiedział do czego są zdolni. Pamiętał doskonale jak jego żona została na ulicach Londynu obrabowana i pobita do nieprzytomności (w wyniku czego poroniła i długo dochodziła do zdrowia) przez grupę pijanych amerykańskich dezerterów (rok 1944).


W powieści, poddany eksperymentalnej terapii Alex zmienia się, można powiedzieć, że zaczyna dojrzewać i uświadamiać sobie istotę grzechów młodości:

Da da da, no właśnie. Młodość przemija, nie ma rady. Ale młodość to tylko jakby się było takim, no, częściowo jakby zwierzakiem. Nie, właściwie nie tyle zwierzakiem, co zabawką, wiecie, te małe igruszki, co się sprzedaje na ulicach, takie drobne człowieczki, zrobione z blachy i ze sprężyną w środku, a na wierzchu knopka do nakręcania: i nakręcasz go drrr drrr drrr i on rusza, tak jakby szedł, o braciszkowie moi. I tak idzie, ale po linii prostej i buch wpada na coś, buch, buch i nie może na to nic poradzić. Być młody to być jakby taką maszynką” [2]

No tak, jest jeszcze ten osobliwy język powieści. W oryginale pojawiają się wyrazy w rodzaju: choodessny, groodies, zoobies, ptitsas, tolchock, bratchny stanowią wyzwanie dla tłumaczy ponieważ są fantastyczną mieszaniną języka angielskiego, slangów i słów rosyjskich, a sztuczne rusycyzmy padają np. w zdaniach i wypowiedziach formułowanych w stylu biblijnym!

„Nakręcany człowieczek” – bezmyślny, bezwolny pusty i hałaśliwy jak mechaniczna, poruszana sprężyną zabawka. Czy właśnie o takiego klienta chodziło w nowym spocie Orange?

Tak na marginesie: łączenie pomarańczy i mechanizmów zegarowych ma w sobie coś kuszącego. Tadeusz Wożniak w jednej piosence śpiewał o „zegarmistrzu światła”, a w innej „biegnie gryząc pomarańcze”. Może obie melodie wykorzystać w reklamie.?
Np. Orange…

[1] Robert Stiller, Kilka sprężyn z nakręcanej pomarańczy, s. 197 – posłowie do książki, zob. niżej.
[2] Anthony Burgess, Mechaniczna pomarańcza, (Wersja R), Etiuda, Kraków, 1999. s. 193

2 komentarze:

  1. Dla mnie jako świadomego konsumenta ta reklama po prostu jest źle zlokalizowana, chaotyczna i faktycznie bez polotu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13/5/09

    Nie rozumiem/czuje kompletnie tej reklamy, ale jezeli Twoja interpretacja jest wlasciwa, to nie wiem do kogo miala trafic. Wg mnie mialo byc "fajnie": spotkanie, co oferujemy, jak to nazwiemy - zenujaco pokazane kulisy tworzenia reklamy....

    OdpowiedzUsuń

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: