Tematy, które ich pochłaniają bardzo rzadko stają się jakimkolwiek wątkiem dyskusji „offline’owych” twórców reklam – choć i tu zdarzają się rzecz jasna wyjątki. Wciąż jeszcze niewiele osób zajmujących się produkcją spotów TV, radiówek i billboardów próbuje dociec jak skonstruowany jest PageRank i w jaki sposób budować „długi ogon”. A wielka szkoda – szkoda tym większa, że cierpią przez nią obie strony tej wirtualnej barykady.
Sensowne włączanie kampanii internetowych do media-mix powli stawać się będzie standardem. Internet okazał się również nie tylko nowym kanałem komunikacji i sprzedaży, ale także ważnym zjawiskiem społecznym a np. wyszukiwarki ogromną nieprzebraną wiedzą na temat tego, w jaki sposób ludzie poszukują informacji.
O ile „online’owcy” uczą się chętnie i szybko od „offline’owców” to przepływ wiedzy w drugą stronę wciąż następuje opornie.

Zestawienie powyższe (Antony Young, prezes Optimedia US; w: Admap July/August 2007) dosyć dobrze ilustruje różnicę nie tylko w podejściu do reklamy, ale także marketingu w świecie „analogowym” i „cyfrowym”. W czasach gospodarczej recesji, która tylko przyspiesza i tak nieuchronną zmianę struktury wydatków marketingowych na rzecz cyfrowych kanałów dotarcia, wydaje się oczywiste, że podejście „digital” jest bardziej sensowne i skuteczne.
„Cyfrowa półkula” pozostawiona sama sobie daje sobie radę i potrafi egzystować. Ale cały marketingowy organizm nie działa wtedy zbyt sprawnie (podobnie w przypadku pozostawienia tylko „analogowej półkuli”) Przedkładanie elastycznego podejścia, ciągłej optymalizacji i ROI mierzonego w krótkich odcinkach czasu (podejście „digital”) nad strategiczne zarządzanie marką, długofalowe planowanie i specjalizacje w wąskich obszarach (podejście „analogowe”) nie jest żadnym rozwiązaniem. Obecnie jednak myślenie marketingowe przypomina taki mózg po lobotomii. Obie półkule są sprawne i niezależnie radzą obie z własnymi problemami. Cały organizm nawet się porusza, mówi i samodzielnie je. Ale jego zachowanie jest dosyć zagadkowe. Przypominać zaczyna groteskę.
Nie wiem jak rzecz wygląda w przypadku lobotomii (czy jest to zabieg odwracalny?), wierzę jednak, że obie półkule marketingowe jak najszybciej znajdą wspólny język i zaczną się lepiej komunikować. Zyska na tym cały organizm – to w końcu on utrzymuje obydwie przy życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz