wtorek, 10 czerwca 2008

Wiem, że zostanę kibicem

Zawsze się czułem Polakiem takim trochę wybrakowanym. A to dlatego, że nie widzę absolutnie nic interesującego w footballu. Nie do końca rozumiem co oznacza „spalony”, nie znam żadnych nazwisk, które znać należy aby nawiązać podstawowy dialog z taksówkarzem. Podpisuję się także pod słowami Wiecha (to był chyba Wiech?): nie ma nic ekscytującego w fakcie, że kilkunastu dorosłych facetów biega po trawie za nadmuchanym workiem ze świńskiej skóry.
Wczoraj jednak postanowiłem nadrobić swe patriotyczne obowiązki. W tym celu zakupiłem przekąski, wyjąłem z szuflady zakurzoną papierową trąbkę i wspólnie z żoną zasiadłem przed telewizorem. Kot dostał do zabawy plastykową piłeczkę aby także poczuć klimat.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak wiele rzeczy może mnie jeszcze zdziwić. A dziwiło wszystko. Przede wszystkim to, że nie wiedząc kiedy w oczekiwaniu na program pt. Polska – Niemcy zjedliśmy większą część przekąsek, ale zostały jeszcze ciastka i butelka schłodzonego chardonnay, którym mieliśmy uczcić zwycięstwo naszych.
Z uwagę obejrzałem blok reklamowy i znowu zadziwienie. Nie zdawałem sobie bowiem sprawy jak istotne są dzieci wnoszące i podające piłkę na boisku i to, że można nawet być ich sponsorem (KIA).
Czekaliśmy na widowisko, a zgodnie z regułą dobrego widowiska powinna się wydarzyć jakaś katastrofa – przecież właśnie po to chodzi się na wyścigi formuły pierwszej, pokazy lotnicze i żużel. Oczekiwaliśmy zatem wielu emocji i niezapomnianych przeżyć.
Widowisko się rozpoczęło. Leo Beenhakker prezentował się niezwykle. Gustowny, dobrze skrojony garnitur i połyskujący drogi zegarek idealnie pasuje do wizerunku profesjonalisty z klasą – np. prezesa dużego banku. Trener zrobił już pierwszy krok w tym kierunku przyznając, że uczynił to „for money” Widocznie trenerom słabo płacą. Nieco bardziej na sportowo ubrany był inny prezes – Listkiewicz. Jego mina zdradzała spore zafrasowanie – może jemu także słabo płacą i zająłby posadę w jakimś banku?
Ponieważ nie do końca rozumiałem na czym polegają tajemnicze manewry (poza faulami) i trudno było mi się skupić na tak dużej ilości poruszających się sylwetek postanowiłem kibicować tylko jednemu zawodnikowi. Wybrałem przystojnego sportowca o swojsko brzmiącym nazwisku: Podolski. Jak się później okazało wybór był trafny – okazał się on najskuteczniejszym polskim piłkarzem na murawie. Nie tylko ja mu kibicowałem. Komentator wspomniał o tym, że Podolski przyprowadził własną publiczność wykupując 15 biletów dla rodziny. Pewnie kupował na aukcji internetowej i zarówno on jak i sprzedawca musiał wiele przy tym ryzykować ponieważ jak przeczytałem w prasie zgodnie z ustawą jeszcze z 1971 roku sprzedaż biletów po wyższej cenie jest prawnie zakazana. Facet nie tylko szybko biegał po boisku, ale też poświęcał się dla rodziny. Wart więc był tego by trzymać za niego kciuki.
Pierwsza połowa meczu skończyła się wynikiem 1:0 ponieważ jednak zajęty byłem zawodowym wypatrywaniem logotypów na bannerach dookoła trawnika, to nie do końca załapałem kto prowadzi.
Przez pierwsze 10 minut od zakończenia przerwy miałem pewien problem ze śledzeniem dynamiki akcji ponieważ wydawało mi się, że wszyscy biegają w przeciwnym kierunku. Żona przytomnie zwróciła mi jednak uwagę, że pewnie zamienili się bramkami.
Wypatrywałem więc nadal kolejnych logotypów, zanotowałem już Coca Colę, Continental i Carlsberga, kiedy moją uwagę przykuł banner z napisem ‘No To Racism’. Nie znam takiej marki wiec zacząłem zastanawiać się nad tym jakże humanitarnym przesłaniem. Sytuacja stała się jasna, kiedy na trawę wbiegł Brazylijczyk Roger. Natychmiast przypomniałem sobie program Tomasza Lisa o naszej narodowej tolerancji i fragmenty filmów z meczów podczas, których nasi kibice niekonwencjonalnie zachęcali do boju czarnoskórych zawodników grających ponoć w naszych barwach!
Inną ciekawostką były fryzury zawodników oraz ostry makijaż i stroje kibiców. Nawet nie przypuszczałem, że fenomen metroskesulanych jest już tak powszechny. Przypatrując się trybunom mógłbym także przysiąc, że dojrzałem znajome twarze niemieckich kibiców oglądane w satyrycznym filmiku na YouTube – tym, w którym nasi rodacy kradną im ponoć busa. Całe szczęście, że na mecz szczęśliwie dojechali.
Komentator tłumaczył, że jacyś zawodnicy przebiegli już 10 km ale wydało mi się to grubą przesadą. Zastanawiałem się właśnie dlaczego część zawodników ubrana jest w tradycyjne krzyżackie barwy a reszta biega w kolorach Indonezji, ale właśnie skończyło się widowisko. Mój faworyt Podolski strzelił dwie bramki więc wznieśliśmy puchary zwycięstwa i obejrzeliśmy reportaż z akcji policjantów wyłapujących zaraz po meczu naszych kibiców – chyba nie byli inspirowani zawołaniem „siła jest w nas”?
Dopiero po jakimś czasie dzięki kolejnym doniesieniom medialnym dotarło do mnie, że mecz przegraliśmy. Jak jednogłośnie tłumaczyli eksperci: zabrakło nam szczęścia. Ponieważ nie znam się na footballu, ufam ekspertom. Nawet premier to podkreślał, więc tym bardziej wierzę.
Oczekiwałem widowiska i nie zawiodłem się. Obejrzałem wiele ciekawych reklam. Policzyłem wszystkich sponsorów (lista poniżej) i przeżyłem prawdziwie krwawe emocje próbując kotu odebrać tymczasowo użyczoną piłeczkę.

Teraz już wiem, ze zostanę kibicem.

A tak na marginesie: wyrazy szacunku dla Media Markt, które świetnie przewidziało wynik meczu ogłaszajć promocję polegającą na oddania kwoty zakupu telewizora pod warunkiem naszego zwycięstwa.

Niezłą ekspozycję na bannerach (ok. 10,5 mln widzów samego Polsatu) miały następujące marki, w porządku alfabetycznym:

- Adidas
- Canon
- Carlsberg
- Castrol
- Coca Cola (Zero)
- Continental
- JVC
- Klagenfurt
- Hyunday
- Mastercard
- McDonald’s
- Post.at
- Telekom Austria
- UniCredit Group

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: