środa, 25 czerwca 2008

Człowiek PC i sprzedawca Mac'ów

W reklamach Apple z kampanii ‘Get a Mac’, w których występują Człowiek Mac i Człowiek PC (http://www.apple.com/getamac/ads/) różnica pomiędzy dwoma opozycyjnymi światami i mentalnościami użytkowników została sprowadzona do granic absurdu. Człowiek Mac jest wyluzowany, naturalny, bezpretensjonalnie ubrany i dowcipny w inteligentny sposób. Człowiek PC to nieco groteskowy nieudacznik, żałosne beztalencie paradujące w niegustownym stroju urzędnika niższego szczebla. Analogia do postaci Steve’a Jobs’a i Billa Gates’a jest aż nadto czytelna ponieważ wręcz nachalna. Nawet człowiek PC może ją zrozumieć.
Osobiście bardzo lubią markę Apple. Jestem też orędownikiem iPoda i niecierpliwie czekam kiedy w salonach naszych operatorów pojawi się iPhone. Tym bardziej dziwiło mnie dlaczego marka, która przeszła do historii reklamy wybitną kampanią „1984” sięga dziś po raczej żałosną strategię kopania konkurenta po kostkach?

Pracownicy agencji reklamowych także dzielą się na dwa gatunki: jedni używają Macintosh (i pracują w kreacji), drudzy używają PC (i zajmują się obsługą klienta, ewentualnie strategią). Na seminarium przedstawiciela Apple podczas festiwalu Cannes Lions 2008 wybrali się raczej głównie ludzie z gatunku Mac. Zadziwiająca była więc postawa prelegenta, który zbudował wielką dramaturgię swego wystąpienia, by w samym finale przejść do… sprzedawania funkcjonalności programu Keynote – odpowiednika Power Point!


Zacznijmy jednak od początku. Prelegent przedstawił się w sposób bardzo dowcipny mówiąc, że nie jest Stevem Jobsem. Raczej nie wyglądał jak Steve Jobs, nie zachowywał się jak Steve Jobs ani nie wypowiadał jak Steve Jobs więc dowcip był raczej na miarę człowieka PC. Następnie człowiek Mac pochwalił się sukcesem sprzedanych 150 mln iPodów i 500% wzrostem użytkownictwa Google Maps dzięki urządzeniom Apple. Ciekawe, co o wzroście użytkowania produktów Google dzięki urządzeniom PC mogłaby powiedzieć druga strona?
Po zaprezentowaniu tych imponujących liczb człowiek Mac podał definicję innowacyjności wg Apple. Otóż (uwaga!) innowacyjność to po prostu inwencja pozwalająca zarabiać!
Po tak mocnym ‘zagajeniu’ człowiek Mac przeszedł do omawiania globalnych trendów. Niektóre obserwacje były nawet interesujące. Na przykład ta, na temat Digital Life Style. Polegać miałaby ona na przyspieszonej zmianie stylu życia związanej z szybszą adopcją nowych technologii. Podobno nie jesteśmy dziś w stanie wyobrazić sobie życia bez telefonów komórkowych i Internetu, a przez to zupełnie odmiennie postrzegamy rzeczywistość. Bardzo odkrywcze, nieprawdaż?. Czy nie jest to jednak raczej obserwacja na miarę ciężko myślącego człowieka PC?

Kolejna obserwacja dotyczyła magicznego słowa konwergencja. Sprowadzała się właściwie do tego, że rozpowszechnianie treści (film, publikacje, audio) odbywa się dziś dzięki nowoczesnym technologiom w zupełnie inny sposób niż dawniej. Znaczącym przełomem miał być w tym przypadku format PDF jeśli chodzi o dystrybucję tzw. mediów drukowanych i fakt, że PDF można przesyłać Internetem za darmo i wydrukować go sobie w dowolnym miejscu!. Trudno kwestionować użyteczność PDF jednak za samo przesłanie pliku w innych formatach także nikt raczej nie pobiera w Internecie myta. Wspomniane także podcast, czy VOD (video on demand) są niewątpliwą innowacją w zakresie zasad dystrybucji treści, ale akurat one adoptowane są jak na razie raczej z pewnym oporem ludzkiej materii.
Można by też zapytać co w tym odkrywczego? Czy dawniej ludzie nie wykorzystywali nowych technologii do rozpowszechniania treści?

Innym odkryciem – znowu raczej na miarę obśmianego człowieka PC – była obserwacja zmiany w sposobie konsumpcji mediów oraz fakt, że generalnie ludzie konsumują dziś więcej mediów. Ponieważ samo określenie „konsumpcja mediów” nie chce jakoś trafić do mojej wyobraźni, skupiłem uwagę na innym wątku – obserwacji sprowadzającej się do stwierdzenia, że „wygoda staje się dziś równie ważna jak treść”. Co prawda współzałożyciel Sony Akia Morita już chyba w latach siedemdziesiątych zauważył, że ‘Ideal consumer electronic device has only one button’, to zaobserwowanie faktu, że ludzie z natury poszukują raczej komfortu i wygody niż komplikacji i utrudnień może być potraktowane jako istotne spostrzeżenie. Po głowie pogłaskany został The Washington Post (http://www.washingtonpost.com/), który zrozumiał, że choć jest NewsPAPER, to jednak robi raczej w biznesie NEWS niż PAPER i prowadzi interaktywną stronę z blogami i oczywiście podcastami zawierającymi omawiane newsy.

Ponieważ ukryta teza brzmiałaby: konwergencja wypiera dywergencję, argumentem wspierającym ją był fakt, że Generalists wypierają Specialists. Zgrabne. Chcąc więc na przykład założyć interesującą witrynę internetową trzeba się faktycznie znać na technologiach on-line, off-line, audio, video, grafice i kodowaniu. W reklamie można zaobserwować podobny trend: integracja i łączenie metod video, print oraz aktywności w sieci pozwala na stworzenie ciekawszych kampanii i skuteczniejsze dotarcie. Można by jednak zapytać czy to użytkownicy mają nabywać kolejne umiejętności, czy też producenci sprzętu powinni zawsze pamiętać o wizji Mority? Czy świat jutrzejszy zdominują wszechstronni osobnicy na miarę Leonarda da Vinci, czy może jednak przetrwają specjaliści z wąskich dziedzin?

Inną obserwacją była tzw. „konsumeryzacja”. Otóż dzisiejsze technologie pozwalają ponoć na szybszą przemianę konsumentów w przedsiębiorców. Łatwiejsza partycypacja w różnorakich przedsięwzięciach, łatwy dostęp do wielu narzędzi i programów, fenomen Web 2.0 zachęcają do ponadprzeciętnych aktywności. Czy jednak zwiększa to odsetek ludzi przedsiębiorczych w społeczeństwie – tego nie udało mi się ustalić.
Uwagi o tym, że 75% ludzi biegających dla pasji słucha podczas biegania muzyki (można zgadywać na jakim urządzeniu) a The British Museum oferuje przewodniki po wystawach w formie podcastów na iPod nie do końca mnie przekonały. O ile dobrze pamiętam biegacze z lat 80-tych używali Walkmanów a przewodniki były dostępne na kasetach. Co się więc zmieniło poza doskonalszymi urządzeniami? Sposób biegania? Muzea i biblioteki także jakoś nie chcą zniknąć.

Dlaczego jestem taki cyniczny i złośliwy wobec człowieka Mac? Ponieważ cała ta misterna introdukcja prowadziła do „odpalenia” programu Keynote i zademonstrowania setkom wybałuszonych z podziwu oczu w jaki sposób np. można sobie zmienić rodzaj wykresu na slajdzie i dodać animację przejścia. Wielkim finałem był slajd z napisem: spróbuj to samo zrobić na… i tu pojawiło się logo Windows. Człowiek Mac być może i okazał się dobrym sprzedawcą i przeciągnął kilku kolejnych ludzi PC na swoją stronę. Rozumiem, że historia Apple i Microsoft splata się w różny, nie zawsze do końca jasny sposób i obie strony pewnie mają sobie wiele do powiedzenia. Jednak z niejasnych dla mnie przyczyn mój podziw dla oraz szacunek dla Apple po tym seminarium wyraźnie się skurczył.

Tak na marginesie: po powrocie do hotelu odpaliłem z ciekawości poczciwego PC-ta i spróbowałem. Zła wiadomość dla człowieka Mac brzmiałaby: tak, wszystko to da się to zrobić również w Windows.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: