Myślałem sobie wtedy: „Wypierdalać”. Prędzej twoją łepetyną pograją pajacu ty w sukience, jeśli twój bóg patrzy na to, jaki jesteś i co wyprawiasz (za myślenie nie mógł mnie ukarać, więc taki byłem chojrak!).
Katolicyzm mnie zatem nie wciągnął.
Ale przyznaję jednocześnie, że jestem cholernym hipokrytą. Kiedy rodzina zapraszam mnie na chrzty, komunie, śluby albo pogrzeby, to brudzę sobie kolana, schylam głowę, przekazuję znak pokoju i czynię publicznie znak krzyża nad grobem bliskiej osoby. Patrząc później w lustro zastanawiam się jak mogę być taki podły i zakłamany? No cóż, widocznie mogę. Marny jestem i słaby. Ale pewnie tylko ja tak mam.
Nie znoszę więc kościelnej pychy, buty i zakłamania – sam będąc zakłamany. Być może nie znoszę więc po prostu tego, co siedzi we mnie.
I boję się kościoła. Nie tylko przez tego księdza od piłki, ale dlatego, że kościół ma długą historię, którą udowodnił do czego jest zdolny. Wyprawy krzyżowe, inkwizycja, tortury, współpraca z faszystami, pedofilia itd. itp. – historia długa i barwna. Pamiętam też niektóre szkolne lektury – np. „Quo vadis”, które pokazują, że kościół to instytucja „antykrucha”. Każdy atak zewnętrzny, każdy kryzys zamieni w swoją siłę. To przecież religia, której centralną kategorią jest OFIARA. Bez ofiary i męczeństwa, bez krzyża i ciernia ten kościół nie potrafi istnieć.
Pochlapane farbą mury kościoła, które oglądam dziś w telewizji, przerywanie mszy, ataki na katolików itd. umocnią więc jedynie fanatyzm. Być może kościół przyciągać będzie coraz mniej młodych, ale zmieniać się będzie w katakumby dla tych najbardziej radykalnych. Kościół osaczany i atakowany będzie się jedynie radykalizował. Wykluczani także potrafią pokazywać swój lęk zamieniony we wściekłość i agresję. Dziś jeszcze nie zakładają pasów szahida i nie wysadzają się w metrze, ale nie wiem co zrobią jutro. Jako zakłamany Polak, katolik - hipokryta, który nie miał wyboru bo go ochrzcili modlę się zatem aby tak się nie stało. Amen.
A ciebie Matko duchowna narodzonych i nienarodzonych proszę o rozgrzeszenie i naznaczenie pokuty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz