Marki mogą pełnić wiele różnych ról w życiu swoich
konsumentów, a wszystkie te role można przypisać do dwóch kluczowych funkcji:
- Obniżanie istotnego deficytu w zakresie potrzeb konsumenckich (w tym uzupełnianie lub kompensacja jakiegoś braku, defektu, niemożności czy niedogodności).
- Zniesienie lub rozwiązanie istotnego konfliktu potrzeb lub wartości.
Dziś coraz częściej silne marki lokują się w tej drugiej
grupie.
Rozpoznanie i świadomość do którego zbioru należy nasza
marka i jak w związku z tym zarządzać jej kapitałem może stanowić ważny krok na
drodze jej rozwoju.
[cała prezentacja znajduje się tutaj: http://www.slideshare.net/MarekStaniszewski/case-open-notatki]
[cała prezentacja znajduje się tutaj: http://www.slideshare.net/MarekStaniszewski/case-open-notatki]
Tezę, jak powyżej prezentowałem i próbowałem uzasadnić
podczas strategicznego forum Case Open 2016 (14.04.16). Punktem wyjścia była pewna refleksja
związana ze zmianami, jakie zachodzą w świecie biznesu, myśleniu o strategiach marek
czy strategiach komunikowania ich wartości. Kiedy ja sam rozpoczynałem pracę w
branży komunikacji marketingowej głównym celem klientów było wzmacnianie marek
w celu stymulacji sprzedaży. Rozpoznawalność, unikalność, czy jasno wyrażona
korzyść miały stanowić metaforyczny magnes przyciągający klientów niczym opiłki
żelaza.
Wiele się od tego czasu zmieniło. Prosprzedażowa funkcja
marek („atrakcyjny wizerunek”) jest wciąż istotna, jednak coraz częściej
najważniejsza staje się ich rola kulturowa. Marki stopniowo przestawały być traktowane
jako produktowe desygnaty znanych nazw i logotypów, obietnice przewidywalnej
jakości czy gwarancja przewidywalnych doznań. Będąc symbolami, zanurzone w otaczającej
je kulturze, czerpiące z niej, a zarazem wnoszące do niej nowe wartości, marki coraz
częściej traktowane są jako znacząca część kultury. Sama zaś kultura rozumiana
jest w tym przypadku szeroko: jako całokształt wytworów danego społeczeństwa i związane
z tym praktyki, przekonania, idee i wartości.
Przekonujące wydają mi się te idee C. G. Junga, E. Durkheima
czy L. Flecka, które sugerują istnienie czegoś, co może być nazywane „zbiorową
psychiką”, „umysłem społecznym”, „społeczną jaźnią / świadomością”, „kolektywem
myślowym” albo „świadomością kolektywną”. Przyjmując zaś istnienie fenomenu „zbiorowej
świadomości” trudno jednocześnie negować fakt istnienia czegoś, co w analogii
do psychicznego życia jednostki określane jest jako „zbiorowa nieświadomość”, a
czego treścią są np. jungowskie archetypy.
Zbiorowa nieświadomość wypełniona jest instynktownymi impulsami,
popędami i pragnieniami (często sprzecznymi), ukrytymi życzeniami i fantazjami, ale też lękami i obawami. To właśnie w niej tętni archaiczna, żywiołowa i
nasycona emocjami energia psychiczna – nasza gatunkowa witalność, której
reprezentacje i pewne zależności strukturalne (często płynne i dynamiczne) odnaleźć
można np. w mitach, przekazach religijnych czy tzw. „wielkich narracjach”.
Zbiorowa świadomość to zaś jawne wzory, wyobrażenia, przekonania, opinie, sądy i
przesądy charakterystyczne dla danej społeczności.
Nawiązując do freudowskich metafor, można sobie wyobrazić w
jaki sposób ten ciągły ruch i parcie nieświadomego wciąż zderza się i
konfrontuje z tym co, świadome, uznane, usankcjonowane przez społeczne normy,
czy powszechnie akceptowane wzorce. Dążąca do ładu i porządku, racjonalności i
postępu zbiorowa świadomość pozostaje w trwałym konflikcie z tym, co nieustannie
pulsuje w głębokim rezerwuarze pierwotnych, naturalnych afektów (tym, co
starożytni określali mianem dajmoniona). A te są na ogół prymitywne i
niezłożone.
Wg S. Freuda jaźń, w celu ochrony własnej konstytucji i spójności,
ale też w celu zmniejszenia odczuwanego lęku, frustracji czy poczucia winy radzi
sobie z wewnętrznymi konfliktami korzystając z tzw. mechanizmów obronnych.
Niepokojący obiekt lub uczucie mogą więc np. zostać wyparte poza obszar świadomego (niewygodny temat nie pojawia się w
dyskursie publicznym). Innym razem negatywnie oceniane popędy własne czy złe
intencje przypisywać będziemy innym zbiorowościom projektując na jej członków określone wyobrażenia (np. poprzez
stereotypy w rodzaju: wszyscy uchodźcy są
niebezpieczni i agresywni), formacja
reaktywna pozwoli zastąpić niepokojący impuls jego przeciwieństwem (na zasadzie; boję się przedstawicieli grupy
X więc będę demonstracyjnie i w sposób przesadny okazywać im szacunek i podziw),
zatrzymując się lub cofając do wcześniejszego stadium rozwojowego na zasadzie regresji (np. infantylizacja i
dziecięca beztroska znosi odpowiedzialność i redukuje wiele niepokojów).
Marki jako znaczące elementy kulturowej świadomości zbiorowej
mogą pełnić funkcje tego rodzaju „obron” rozwiązując dylematy związane z
pojawianiem się konfliktowych potrzeb lub próbą realizowania sprzecznych
wartości. W prelekcji podczas Case Open zasygnalizowałem kilka przykładów, w
których nieświadomy konflikt zostaje rozwiązany przez brand proponujący jak pogodzić
przeciwieństwa lub sprzeczne dążenia. Wydaje się, że w ostatnich latach
najlepiej radzą sobie właśnie te marki, które potrafią zidentyfikować i rozwiązań
najtrudniejsze i najgłębsze konflikty.
W drugiej części prezentacji próbowałem odpowiedzieć na
pytanie jak może wyglądać rola marek za kolejne 20 lat. W tym przypadku inspiracją
była dla mnie teorie Homo Inquietus prof. Stefana Symotiuka i sformułowane przez
niego postulaty związane z najważniejszymi wyzwaniami cywilizacyjnymi (zob. "Kultura, cywilizacja, barbarzyństwo"). Nowy „ekologizm”,
nowy „urbanizm”, nowy „progresizm”, nowy „obywatelizm” i nowy „kosmizm”
wyznaczać będą nie tylko wyzwania ludzkości w kolejnych dekadach, ale też
największe wyzwania dla marek.
Szczególnie interesujący wydaje się nowy KOSMIZM. Kosmos to przecież
kolejne, „naturaIne” dla naszego niespokojnego gatunku pole ekspedycji i
eksploracji. Budowanie cywilizacji międzyplanetarnej przy obecnym,
przyspieszonym rozwoju nauki i technologii nie jest żadną utopią, ale
konkretnym celem, który powinniśmy coraz szybciej realizować, angażując w to
coraz większe środki.
Zasoby naszej planety są ograniczone a nasze „apetyty” i chęć
przekształcania rzeczywistości nieskończone. I wcale nie musimy wyłącznie hamować
czy poskramiać naszej gatunkowej niespokojności poprzez idee minimalizmu,
wycofania, „zrównoważonego” rozwoju itp. Możemy (i powinniśmy) być ekspansywni
i poszukujący kierując wysiłki i starania w rejony dotąd niedostępne. Możemy pokonywać
kolejne bariery i ograniczenia przekraczając przy tym nasze własne ograniczenia
i próbując doganiać to, co wymyka się naszemu poznaniu, rozumieniu czy
doświadczeniu. Poza gatunkową niespokojnością mamy przecież skłonność do
transcendencji.
To więc technologie kosmiczne oraz wszystko to, co dzieje
się w obszarze space economy powinno
być dziś w centrum uwagi marketerów – ponieważ to właśnie z tej dziedziny
wyłaniać się będą coraz wyraźniej najważniejsze wyzwania dla marek.
Właściciele największych marek na świecie już od dłuższego
czasu inwestują coraz większe zasoby w kosmiczną ekspansję. Kilka dni temu
udało się odzyskać rakietę Falcon 9 (firma Space X, Elon Musk), która
bezproblemowo wylądowała na platformie unoszącej się na Atlantyku. Jeff Bezos –
twórca potęgi Amazon inwestuje z kolei w konkurującą ze Space X firmę Blue
Origin. Richard Branson od lat już inwestuje w spółkę Virgin Galactic, która w
przyszłości oferować ma ogólnodostępne, komercyjne loty kosmiczne. Scaled Composites wciąż pracuje nad pierwszym,
prywatnym załogowym statkiem kosmicznym SpaceShipOne, a jednym z największych
inwestorów tego przedsięwzięcia jest współtwórca Microsoft – Paul Allen. Twórcy
marki Google chcą z kolei wydobywać w przyszłości minerały i rzadkie metale z
asteroid i obcych planet – coraz większe inwestycje lokują więc w kontrolowaną
przez Google firmę Planetary Resources. Z kolei ważny ewangelista Google -
Vinton Cerf (jeden z twórców proptokołu TCP/IP) od wielu lat promuje wizję
internetu międzyplanetarnego wymagającego technik odpornych na duże opóźnienia
czasowe.
Prywatni przedsiębiorcy i właściciele największych marek
dotują badania i prace nad prototypami komercyjnych habitatów, nowymi modelami rakiet, platform startowych itp. W ostatnich zaś dniach pojawił się news o konferencji
prasowej podczas której Stephen Hawking oraz rosyjskie miliardera Jurij Milner przedstawili
projekt wysłanie sondy do układu Alfa Centauri.
Wizje z filmów takich jak Avatar czy Marsjanin stają się realnością,
w której znaczące marki mogą i powinny uczestniczyć. Podróże kosmiczne to nie
tylko paliwo dla wyobraźni, ale też ważne inwestycje w badania i rozwój, nowe
rozwiązania i technologie, które coraz szybciej komercjalizują się, upowszechniają
i trafiają do naszego codziennego, „ziemskiego” życia. Twórcy największych
marek już to zrozumieli i potrafią wykorzystać. A wszyscy inni marketerzy
powinni sobie zadać jedno pytanie:
- a co Ty dzisiaj
zrobiłeś dla podboju kosmosu?
Tak na marginesie: dziękuję organizatorom i pomysłodawcom Case
Open 2016 – szczególnie zaś Dorocie Partyce i Maciejowi Tesławskiemu za
zaproszenie do tego wydarzenia. Gratuluję pomysłu i realizacji oraz mocno
trzymam kciuki za kolejną edycję.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.
No gdzieś już o tym czytałem. Ale tutaj jest bardziej zrozumiale. Polecam!
OdpowiedzUsuń