Dane,
dane i jeszcze raz dane. Oto najbardziej dziś chodliwy towar, za który coraz chętniej
płacą firmy docierając z przekazem reklamowym do swoich potencjalnych klientów. Informacje demograficzne,
dane na temat zachowań, preferencji i potrzeb, profile socjograficzne,
psychograficzne (i psychopatyczne), style życia i style umierania, historie
dokonywanych zakupów, historie rodzinne i historie kuchenne... itd. itp.
I
nie muszą to być żadne "dane osobowe" ponieważ żadna
"osobowość" ani tym bardziej "osoba" nie są tu istotne. To,
co ważne, to specyficzny konglomerat przeróżnych atrybutów, z którym można dokonać
wymarzonej transakcji.
Istnienie
realnej, fizycznej osoby - takiej z przysłowiowej krwi i kości - nie jest tu
warunkiem koniecznym. W zasadzie często jest zjawiskiem niepożądanym ponieważ
"dane osobowe" powinny być chronione, zabezpieczane, przechowywane
itp. a to zawsze pewien kłopot (no i przede wszystkim koszt). Konglomerat
bezosobowy, który dokonuje zakupu jest znacznie wygodniejszy w obsłudze i nie
trzeba z nim nawiązywać żadnej wiążącej relacji.
Transakcyjne
konglomeraty przebywają w ciągłym ruchu - mogą się rozsypywać, ponownie składać
i zlepiać w nowe, efemeryczne całości - raz kupują pralki, innym razem książki,
albo samochody, pliki muzyczne, ubezpieczenia czasem wyjazdy wakacyjne w
istniejących jeszcze biurach podróży.
Sztuką
staje się klasyfikacja konglomeratów i przypisywanie im intencji. Sztuką staje
się ich kolekcjonowanie, opisywanie i katalogowanie, uważne badanie i ogląd,
troskliwe wsłuchiwanie się w ich puls i tętno z nadzieją, że wykluje się z nich
zamiar. Rzecz to pracochłonna, wymagająca cierpliwości, uważności i pokory.
Zwłaszcza, że żywot konglomeratów jest niezwykle krótki i kruchy - ledwo
ometkowane i ułożone w wymoszczonych pudełkach, a już się rozlatują i
rozbiegają po półeczkach pęczniejących katalogów. Zmieniają wielkość, kształt i
kolor, rozlatują się i składają wg sobie tylko znanych zasad. Bądź mądry i znajdź tu jakiś tlący się zamiar.
O
ile dawniej (w zamierzchłych czasach reklamy telewizyjnej) poszukiwany był
"target" bezimiennej publiczności - osób w wieku xyz lat
zamieszkujących miasta, w których stoi dowolny supermarket, o tyle dziś rozwija
się coraz prężniej rynek intencji.
Handlowanie
uświadomionymi zamiarami staje się sztuką coraz bardziej wyrafinowaną. Zamiar powinien
być najpierw zidentyfikowany, namierzony i oceniony, później wystawia się go na
giełdę zamiarów, licytuje a następnie w okamgnieniu sprzedaje / kupuje.
Wszystko rzecz jasna w sposób zautomatyzowany, precyzyjny i co najważniejsze
zupełnie bezbolesny.
Zamiar
rzadko kiedy sam z siebie przejawia się w pełni i prezentuje dumnie przed
oczyma wytrawnych łowców i handlarzy. Nie jest też żadną zasługą wyłuskać
intencję wyrażaną np. obecnością Konglomeratu w jakiejś - dajmy na to - porównywarce.
To są Konglomeraty szczere i naiwne, który każdy może łatwo wytropić. Sztuką
jest znaleźć zamiar uśpiony lub jeszcze nieuświadomiony, taki "zamiar
zamiaru", zamiar potencjalny. To szczebel niżej (a może wyżej?) na
drabinie intencji. Jest tu już jakiś ślad ruchu i pobudzenia, ale wszystko to
jeszcze słabowite, chaotyczne, niedookreślone, mgliste i o konturach
zamazanych.
Użytkownik
stron, serwisów, aplikacji itd. nie ma rzecz jasna pojęcia ile pracy i trudu
przysparza kolekcjonerom zamiarów. Wędruje sobie beztrosko tam i sam, klika bez
umiaru gdzie popadnie, lajkuje, odlajkowje i znowu zalajkowuje, łyka i wypluwa
ciasteczka, miesza, bałagani i przeszkadza.
Warto
więc niniejszym skierować apel do każdego użytkownika i to bez względu na jego
wiek, płeć, hobby czy rodzaj przeglądarki: Nie bądź bezdusznym konglomeratem -
bądź Człowiekiem, oszczędź
innym fatygi i wyraź swój zamiar!
Tak na marginesie: zamiarem było napisanie mini-refleksji na temat PRISM,
ale tak to właśnie z zamiarami bywa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz