niedziela, 30 października 2011

Dystansujący uśmiech oburzenia.

Remember, Remember the Fifth of November The gunpowder treason and plot
I see no reason why the gunpowder treason
Should ever be forgot.

Maska przedstawiająca twarz Guya (Guido) Fawkes’a nader często pojawia się w medialnych relacjach z protestów przeróżnych ruchów tzw. „oburzonych”. Niezależnie od tego czy okupują oni Wall Street, demonstrują w Madrycie, Paryżu, Rzymie, Londynie czy Warszawie – uczestnicy demonstracji chętnie sięgają po tą samą maskę pretendującą już do swoistego symbolu anonimowej większości („99%”) sprzeciwiającej się dominującej mniejszości (milionerzy, finansiści, politycy).
Wcześniej maską zasłaniali twarze członkowie „Anonymous” – spontanicznej dez-organizacji hakerskiej o anarchistyczno-antyglobalistycznym charakterze. Przywdziali ją po raz pierwszy trzy lata temu w głośnym Projekcie Chanologia wymierzonym w Kościół Scjentologii, który jakoby próbował cenzurować internetowe treści usuwając lub blokując dostęp do wywiadu z Tomem Cruisem – mocno nawiedzonym wyznawcą Kościoła.



Anonimowi hakerzy angażujący się w działania Wikileaks równie chętnie sięgają po symbol maski – podobnie jak wszelkiej maści zadymiarze. Dziś wydaje się ona nieodłącznym elementem wizualnym każdej oddolnej inicjatywy, której intencją jest zakomunikowanie dowolnej negacji społeczno-gospodarczego status-quo.

Maskę można wykonać samodzielnie (w internecie znajduje się wiele instrukcji, w tym nawet model origami) lub po prostu kupić. W serwisie Amazon.com nową maskę w uniwersalnym rozmiarze nabyć można za ok. 6$. Jest to oczywiście model „V For Vendetta” ponieważ twarz organizatora tzw. „Spisku prochowego” została skutecznie spopularyzowana właśnie przez tą produkcję. Film (bracia Wachowscy) powstał na kanwie komiksowej serii (scenariusz Alan Moore, rysunki David Lloyd) popularnej głównie w UK, w latach 80-tych.

Paradoksem jest tu fakt, że buntowniczo nastawione grupy anonimowych „oburzonych” rozpowszechniając wizerunek maski i kupując jej egzemplarze przed kolejnymi akcjami wspierają tym samym potężną korporację medialną (Warner Brothers należące do Time Warner), która posiada prawa i licencję do związanych z filmem gadżetów (maska sprzedawana jest w setkach tysięcy egzemplarzy, na Amazon.com pobiła w popularności maski Batmana, Harry’ego Pottera czy Dartha Vadera). Kuriozalnie wygląda zatem antyglobalista chowający się za komercyjnym gadżetem - nota bene produkowanym masowo głównie w Chinach i Meksyku.

Tworząc „V jak Vendetta” Bracia Wachowscy jak zwykle wykorzystali campbellowską strukturę monomitu – opowieść o „V” to nic innego jak uwspółcześniona historia Hrabiego Monte Christo (wątki zniewolenia, chęci zemsty, ukrywanie tożsamości itp.) uwikłane w konteksty antytotalitarnych obaw (por. „1984”) i silnej niechęci do thatcheryzmu. Oryginalne prawa autorskie jak zwykle należą do Homera – wszystko wskazuje na to, że perypetie Odyseusza jeszcze przez wieki zapładniać będą kolejne rzesze „storytellerów”.
Margaret Thatcher wychowana została w surowym duchu protestanckim (jej ojciec był pastorem metodystów), stąd zupełnie naturalne mogło jej się wydawać propagowanie etosu ciężkiej pracy, konserwatywnych wartości i gospodarczego liberalizmu. Pojawiające się w latach 70-tych i 80-tych oddolne protesty, w tym te o kontrkulturowym charakterze (ruch punk) przypominały w zasadzie to co obserwujemy dziś: radykalny sprzeciw wobec instytucji, lewacki charakter żądań protestujących, brak wizji alternatywnej (chyba, że miałaby nią być anarchia). Cechą różnicującą wydaje się stosunek do mediów. Ówczesne kontrkultury z obrzydzeniem odnosiły się do medialnego establishmentu (resentyment wykorzystany przez Bransona zakładającego wytwórnię Virgin), stawiając na konsekwentną niezależność. Dziś „oburzeni” nie tylko nie mogą obyć się bez środków masowego przekazu, ale wręcz robią wszystko by jak najsilniej zaznaczyć w nich swoją obecność.

‘Gunpowder Plot’ (spisek prochowy) osadzony był również w kontekście walki z ewangelikami. Nieudane wysadzenie brytyjskiego parlamentu (1605) i zamach na króla Jakuba I, które planował Guy Fawkes (ukrywał tożsamość używając pseudonimu John Johnson) było częścią szerszego konfliktu: katolicy vs protestanci.

(Tradycyjny pochód podczas  'Bonfire night' - pamiątka po wydarzeniach z XVII w.)
Kwintesencją historycznego paradoksu – w zasadzie farsy - mogą być treści haseł skandowanych przez „oburzonych” (czy też, jak sami siebie nazywali „wkurwionych”) organizujących ostatni marsz w Warszawie. Symptomatyczne może być roszczenie w postaci: „Chcemy mieszkań, nie kredytów”. Fakt, że instytucja opartego na społecznym zaufaniu kredytu zupełnie się dziś skompromitowała, co nie zmienia faktu, że mieszkania wciąż nie rosną na drzewach – najpierw trzeba na nie zapracować.
(fot. Gazeta Wyborcza)
W tym miejscu pojawia się uśmiech. I właśnie na temat uśmiechu słów jeszcze kilka – a to za sprawą znakomitej książki wybitnego polskiego filozofa Stefana Symotiuka (książka pt. „Stany ducha”). Maska Fawkes’a widziana z oddali przypomina ironicznie uśmiechnięta twarz – wrażenie potęgują charakterystyczne dla jego epoki, wywinięte w góry wąsy. Anonimowi/Oburzeni zakładają więc maskę wyrażającą pewien utrwalony stan ducha – nie ma tu gniewu, agresji czy woli walki. Jest jedynie głupkowaty, sztuczny uśmiech.
Uśmiech – jak pisze S. Symotiuk – wyraża potrzebę bycia widzianym, zauważonym (choć jest pochodną śmiechu, to nie jest z nim tożsamy w znaczeniu). Szeroki, manifestacyjny, pewny siebie uśmiech ma silny związek z operacją na przestrzeni pomiędzy jego nadawcą a odbiorcą. Jest znakiem odrzucenia na zasadzie: „Z daleka zauważycie moje istnienie, ale nie zbliżajcie się”. Nie ma tu potrzeby więzi i bliskości. Zasada ta zdaje się działać identycznie w przypadku „oburzonych”, którzy woleliby chyba pozostać w postawie solipsyzmu („jestem ja i tylko ja, a wszystko na zewnątrz mało mnie obchodzi”).

Wyobrażona maska uśmiechu należy tu do tych, które wzbudzają zniecierpliwienie, niechęć lub wręcz agresję. Jest to wyraźna prowokacja, ale odbywając się w określonych ramach – kontrolowana przez nadawców (podobnie jak ich uśmiech). Prowokacja wyrażająca raczej „łobuzowatą” krnąbrność niż „poważną” wolę mocy i zniszczenia stanu aktualnego. Zwłaszcza, że uśmiech ten, nie ma intencji do przyszłości – niczego nie zapowiada, nie wskazuje na żadną tendencję. Podobnie jak śmiech jest stanem ex post, kwituje rzeczywistość i nawiązuje do teraźniejszości. Nie ma tu nawoływania, zachęty do zmiany czy kontynuacji. Na tym również polega słabość ruchu oburzonych – kwitowanie tego co jest grymasem kpiny, szyderstwa i niezadowolenia to zbyt mało by zakryć brak wizji i propozycji zmiany.

„Oburzeni” – być może zupełnie nieświadomie – pragną utrwalenia tego, co jest. Ich poza to wciąż uśmiech – a nie pełen śmiech, który symbolizowałby eksplozję nagromadzonego napięcia. Śmiech jest jednak bronią, ma status ofensywny, uśmiech to obrona, odparcie, komentarz i wyczekiwanie.

Tak uśmiechają się jednak słabsi. Zawarte w masce uśmiechu sarkazm i gorzka ironia to domena „służących”, „niewolników”, „podległych” – na pewno nie „1%” należącego do przysłowiowych „Panów”. Anonimowi oburzeni wybrali więc symbol niefortunny i nieadekwatny – jeśli ich zamiarem była zmiana o charakterze rewolucyjnym. Elementem identyfikacji wizualnej ich swoistej marki, brandu stał się przerysowany grymas zwiastujący pewną porażkę i ponowne poddanie. Być może powinni zastanowić się jak zamienić uśmiech w śmiech – ten zaś może wywołać niekontrolowaną reakcję lawinową. Tyle, że każdy akt przywdziania maski Fawkesa utrwala w nich tęsknotę za konformistyczną podległością.

Tak na marginesie: maski Fawkesa to dziś również element specyficznej „mody”. S. Symotiuk nawiązując do klasyka tematu - Thorsteina Veblena – zauważa, że „dystanse społeczne są dla jednostek surogatem hierarchii aksjologicznej z jej najwyższym pojęciem „doskonałości”. To, co doskonałe, do czego ostatecznie się dąży musi być inne i nowe wobec tego, co niższe”. Maski z „V jak Vendetta” oddają zatem pogoń za novum, wyrażają potrzebę nowości, która utrwalać może dystans istniejący lub przyczyniać się będzie do tworzenia nowego dystansu. Bo tylko to, co obce i nowe uruchamia instynkt przetrwania.
Creative Commons License
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.

3 komentarze:

  1. "Oburzeni " czy anonimowi hakerzy nie przeprowadzili tak dogłębnej analizy symbolu jakim jest ta maska, po prostu chcieli działać i to zrobili. Gdybyśmy zaczeli analizować wszystkie symbole jakimi się posługujemy czy adaptujemy w swoije projekty - to tak naprawde okazałoby się, ze nie jesteśmy w stanie samodzielnie wyrazić swojego zdania. Oczywiście, zakladając koszulke w napisem w jezyku którego nie rozumiem - najpierw przetłumacze sobie znaczenie tegoż - aby nie narazić się na śmieszność, czy też po prostu nie popularyzować idei z którymi niekoniecznie sie zgadzam.Nosząc zegarek X ( odpowiednio drogi bo to pokazuje "mój/nasz" status społeczny i materialny)- nieświadomie reklamuję tą marke, jezdząc autem marki X - także reklamuje ten produkt, coraz wieksze loga na karoserii ... kupuję i za darmo przyczyniam sie do popularności danej marki.
    Symbolika jest wszędzie, i nie zawsze mam czas na pełną analizę kształtu używanych przedmiotów i zawartej w tym wiadomości.
    ./MaTriX'u

    OdpowiedzUsuń
  2. @/MaTriX'u,
    Dziękuję za komentarz. Symbolika jest wszędzie –tu pełna zgoda.
    Z komentarza wnioskuję obawę, że refleksja może paraliżować działanie. Teoretycznie zgoda, ale... Myślę, że niedobór czasu wynikający z nadmiaru podejmowanych działań nie powinien być usprawiedliwieniem dla braku refleksji nad ich wymiarem symbolicznym. Zwłaszcza w przypadku podejmowania działań, które mają powodować ważną zmianę. Właściwie dobrany symbol może stanowić strategiczny zasób – może stać się skutecznym narzędziem działania.
    Świadomie można też korzystać z symbolicznego potencjału ekspresji w przypadku używanych na co dzień marek – zakładam, że uprzednia decyzja co do ich nabyciu była w jakimś sensie uświadomiona.
    pozdrawiam
    MS

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy13/11/11

    Panie Marku,
    Jak zwykle bardzo ciekawy wpis!:) Dodałbym tylko, że Ci nieświadomie wspierający system (komercyjne maski!), świadomie chcący być "pupilkami" mediów, nie mający nic do zaproponowania (brak wizji alternatywnej) i de facto roszczeniowi wobec "znienawidzonego" systemu OBURZENI, są w swoich działaniach groteskowi z jeszcze jednego powodu. Akurat w Polsce, walka ze złowrogim systemem bankowym, korporacyjnym ładem i wszelkim "generalnym" złem które trawi nasza planetę, to moim skromnym zdaniem komizm i tragifarsa w najczystszej postaci. W naszym kraju, w którym mamy tak ogromną ilość bliższych nam, bardziej realnych, konkretnych i namacalnych problemów paraliżujących nasze życie gospodarcze, społeczne, polityczne i medialne.... Rzeczy które realnie mają wpływ na jakość naszego codziennego życia, rzeczy za które odpowiadają konkretni ludzie, konkretne partie, instytucje etc. Rzeczy o które trzeba się starać w imie lepszego życia w Polsce.... Za te kwestie oburzeni nie mają ochoty się zabrać. Powodów takiego stanu rzeczy jest z pewnością kilka, mają swoje przyczyny i implikacje. Oburzeni kopiują bezmyślnie zachodnie wzorce, w taki sam sposób, oburzają się na to samo (banki, korporacje etc). Przez myśl im nie przejdzie, żeby oburzyć się na coś innego. Dlaczego? Bo to już trzeba przemyśleć, pomyśleć co tak naprawdę źle działa, co mi się nie podoba. A to wymaga wysiłku, wiedzy, realnego zainteresowania problemem. A to w cenie nie jest. A poza tym jest passe. Tzn. passe jest, wśród młodych ludzi, zastanawianie się, co w Polsce jest nie tak, co mogłoby być lepiej zrobione, zaplanowane. Prowadzi to bowiem każdego przeciętnie myślącego człowieka do nieuchronnego wniosku, że poprawić można by bardzo dużo rzeczy. Ale to oznacza, ze obecnie coś jest nie tak. A ten wniosek jest już w jawnej sprzeczności z obowiązującą wszystkich nowoczesnych i fajnych mieszkańców naszego kraju linią niezmąconego niczym optymizmu, radości i uwielbienia dla..... Tak wiec, oburzają się młodzi na światowe abstrakty bo tak łatwiej, i to na pewno będzie w mediach. Hipotetyczny protest młodych ludzi, z bardziej konkretnymi hasłami dotyczącymi bezrobocia wśród młodych lub edukacji zostałby odnotowany dwoma zdaniami na n-tej stronie działu krajowego dużej gazety, z komentarzem, który teraz się pewnie nie spotkamy: młodym sie w głowach poprzewracało, mieszkań chcą za darmo, edukacji a trzeba zaciskać pasa, bo wiadomo w Polsce dobrze jest :):):) A w sytych telewizjach, syci komentatorzy i syci prezenterzy dumać będą (przed powrotem do swoich apartamentów) nad politycznymi inspiracjami tegoż protestu. Bo przecież taka "fajna" młodzież sama o coś takiego upominać się mogłaby....

    Pozdrawiam

    mw

    OdpowiedzUsuń

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: