czwartek, 11 sierpnia 2011

Złudzenie postępu (o zawartości kofeiny w koli).

Firma Theodore Hildebrand & Sohn założona została w Berlinie, w roku 1817. Firma zajmowała się produkcją czekolady, kakao czy kawy. Jej właściciele widzieli w czekoladzie duży potencjał i starali się tworzyć innowacyjne - jak na swoje czasy - produkty. To właśnie Hildebrand, Kakao- und Schokoladenfabrik GmbH wprowadziło na rynek w latach 30-tych markę Scho-Ka-Kola.
Premiera tego “czekoladowego energizera” (czekolada, kofeina, ekstrakt z orzechów kola) odbyła się podczas kontrowersyjnej Olimpiady Letniej w Berlinie (1936). Produkty tej marki podczas II Wojny Światowej wchodziły w skład prowiantu pilotów Luftwaffe. Na pokłady podwodnych statków czekoladki zabierane były również przez załogi U-Bootów. Po wojnie (późne lata 60-te) fabryka Hilderbrandów trafiła do firmy Stollwerck.


Być może to właśnie zainteresowania „funkcjonalnymi” aspektami produktów z kakao, i technologiczne pasje oraz zbliżający się fin de siècle podsunęły właścicielom marki pomysł stworzenia nietypowej kampanii reklamowej. Nietypowość polegała na tym , że tematami serii dwunastu kart pocztowych wydanych pod koniec XIX w. z logo producenta były obrazy przyszłości – wyobrażonego świata roku 2000 (wszystkie karty można obejrzeć np. tu).
Obrazy na kartach wyglądają dziś na pierwszy rzut oka śmiesznie i naiwnie. To, co najbardziej rzuca się w oczy, to fakt, że przedstawiane postaci noszą np. ubrania zgodne z ówczesnymi kanonami mody. Pod tym względem wizje te niewiele się różnią od słynnej „Podróży na księżyc” Georges’a Mélièsa (1902).


Postaci z pocztówek umieszczane są również w scenografiach, których detale zdradzają XIX wieczne realia – fasady budynków, elementy urządzeń mechanicznych itp. Charakterystyczny jest kontekst rodzajowych scenek. Są to wybrane formy spędzania czasu wolnego: spacery, podróżowanie, wycieczki, słuchanie muzyki.

To co jednak najciekawsze to właśnie wyobrażona przyszłość, a więc miara postępu nauki i stopień rozwoju technologii zakładany przez twórcę ilustracji. Inspiracjami mogły tu być (podobnie jak dla ) powieści ojców gatunku science fiction (Juliusza Verne czy Herberta George’a Wells’a) czy doniesienia z cieszących się wielką popularnością Wystaw Światowych.

Ludzie żyjący w XXI wieku mieliby zgodnie z wyobrażeniem twórców kart oddawać się głównie przyjemnościom, realizować swoje pasje i rozwijać zainteresowania. Technologia miałaby tu być jedynie narzędziem zapewniania przyjemności, tudzież redukowania zbędnego wysiłku. Stąd wiele tu przedstawień urządzeń ułatwiających transport i komunikację na odległość. Ruchome platformy chodników, turystyczna łódź podwodna, transatlantycka kolej (!), indywidulane pojazdy do latania, transmisja dźwięku i obrazu itp. Większość przedstawionych rozwiązań (urządzenia lub ich zaawansowane prototypy) dostępne było lub na mniejszą skalę stosowane, kiedy artysta projektował wzory pocztówek.

Od stu lat działała już sprawnie maszyna parowa (1763). Telegraf elektryczny powstał w 1833 roku. Nieco później (1876) zgłoszone zostały projekty telefonu - równolegle przez dwóch wynalazców (Gray i Bell). Pierwszy lot samolotem poruszanym silnikiem spalinowym bracia Wright odbyli w 1903.

Można by więc powiedzieć, że wyobraźnia pocztówkowego artysty przełomu wieków była niemal zerowa - po prostu naśladował otaczającą go rzeczywistość lub nieco ją koloryzował i do skrajności doprowadzał znane zastosowania. Patrząc na karty uśmiechamy się z przekąsem i wyższością typową dla współczesnego obywatela świata – cóż za uboga wizja! Postęp technologiczny był przecież znacznie większy! Nauka i technologia dokonały znaczniejszego skoku niż mógł to sobie wydumać niemiecki artysta.

Uśmiech jednak szybko gaśnie jeśli pomyśleć gdzie faktycznie jesteśmy. Choć część pocztówkowych przepowiedni spełniła się w stu procentach, to niektóre wciąż nie mogą być zrealizowane ze względu na ich koszt lub niewydolność technologiczną.

Turystyczna wycieczka łodzią podwodną?
To akurat proste. Wystarczy np. wycieczka do Egiptu. Zanurzenie do głębokości 18 metrów. Dwie godziny rejsu, cena u rezydenta ok. 50 dolarów.

Ruchome platformy – chodniki?
Tzw. taśmowy przenośnik czy ruchome chodniki znajdziemy niemal na każdym lotnisku. Niektóre mają po kilkadziesiąt metrów.
Na ulicach miast wciąż jednak stanowią rzadkość.

Miasta pokryte szklaną kopułą chroniącą od kaprysów aury?
Całe miasta tego rodzaju istnieją wciąż jedynie w wyobraźni inżynierów, ale Mall of the Emirates w Dubaju to przykład udanego wprowadzenia idei w życie – tyle, że na mniejszą skalę. Centrum handlowe mieszczące pokaźny stok narciarski robi na zwiedzających niemałe wrażenie.
Zakrycie całego miasta (lub jego części) wielką kopułą to idea szeroko dyskutowana w latach 60-tych i 70 tych. Dziś jakby o niej zapomniano, ale wciąż w kilku metropoliach rozważa się już kwestie chłodzenia i czyszczenia przyszłych kopuł. Jednym z kandydatów jest Huston:


Urządzenia do regulacji pogody?
Tzw. „zasiewanie chmur” poprzez wystrzeliwanie rakiet zawierających jodek srebra nad miejscami gdzie pożądany jest deszcz to można powiedzieć „oczywiste” dziś (choć mocno kontrowersyjne) działanie chińskich technokratów. Chiny uwielbiają manipulować pogodą. O urok turystycznej atrakcji Wuzhen – chińskiej Wenecji zadbano w ten sposób, że nad kanałami tworzona jest sztuczna mgła.

Turystyczne loty powietrzne?
Chcący dziś odtworzyć scenkę uwiecznioną na historycznej kartce mogą dziś przebierać w ofertach. Turystyczne loty balonem to standardowa atrakcja wielu ośrodków wypoczynkowych. Romantyczne pary mogą sobie zamówić nawet balonowy ślub. Cena już od 1500 zł (ksiądz leci gratis).
Nad ofertą dla bardziej wymagających pracuje Richard Branson. Ceny biletów na turystyczne loty kosmiczne Virgin Galactic (http://www.virgingalactic.com/ ) to jednak nieco większy wydatek – przyjemność kosztuje 200 tys. dolarów i niestety od razu należy wpłacić 20 tys. zaliczki. Dla zainteresowanych: najbliższe biuro akredytowanego agenta znajduje się w Pradze – ulica Blkova 6 (pytać o Romana Jonasa).


Ruchome domy?
Co prawda nie powstały jeszcze całe kamienice na platformach, które transportować można na kolejowych szynach, ale prace w toku. W słynącym z architektury ekstremalnej Dubaju powstały już zaawansowane projekty kroczącego wieżowca.
Wybudowanie ruchomego pałacu rozważał również emir Szardży.

Koncepcja ruchomych budynków interesujący wyraz znalazła w idei brytyjskiego architekta - Rona Herrona. W 1964 roku opublikował on artykuł, w którym znalazła się śmiała wizja chodzącego miasta.
Warto nadmienić, że tzw. гуляй-город (kroczący-gród) to idea faktycznie zrelizowana w postaci ruchomych fortec używanych przez oddziały rosyjskie i kozackie w XVI i XVII wieku.


System monitoringu domu?
I to jest najbardziej zaskakująca kartka. Większość przedstawień nawiązuje do scen związanych ze spędzaniem czasu wolnego lub prawdziwym „leisure” - wytchnieniem, oddawaniem się wolnym chwilom, czy „dolce far niente” (słodkim nieróbstwem). Społeczeństwo przyszłości miałby pełną wolność dysponowania czasem, niezakłócaną pracą rozumianą jako obowiązek i trud. Prawdziwie nobliwy styl życia na miarę mieszczańskich wyobrażeń dopuszczał być może wysiłek czy pracę, ale wyłącznie na zasadzie uprawiania jakiegoś hobby czy oddawania się własnym pasjom. Jedna z kart przedstawia np. wycieczkę na biegun (dziś kaprys drogi ale możliwy do spełnienia – dwutygodniowa wyprawa na biegun północny na pokładzie luksusowego lodołamacza „50 Years of Victory” to wydatek rzędu 50 tys. zł), co musiało wiązać się z jakimś trudem i dyskomfortem. Jasne jest jednak, że zilustrowano tu po prostu „turystykę ekstremalną”. Zresztą już pod koniec XIX wieku dostępne były wyprawy komercyjne do egzotycznych krajów oferowane przez biuro Thomasa Cooka. Choć podróż i zwiedzanie wiązały się z wieloma uciążliwościami chętnych do wydania sporych pieniędzy nie brakowało.

Czyżby więc poza marzeniem o nic-nierobieniu i „samorealizacji” naszym-XIX wiecznym przodkom towarzyszyło podszyte lękiem przeczucie, że nawet w tak idealnym świecie obawa o własny majątek będzie zakłócała spokojny sen (zwłaszcza sen podczas dalekiej wyprawy turystycznej)?
W jaki też sposób powstawać miałby ten majątek? Pocztówki ukazują co prawda kilka osób wykonujących najprostsze prace fizyczne i te związane z obsługą, ale trudno się na ich podstawie zorientować, kto właściwie miałby w XXI wieku tworzyć konsumowany przez większość (?) dobrobyt. Chyba, że wizerunki ukazują po prostu ówczesne podziały klasowe społeczeństwa epoki industrialnej i zakładano, że akurat pod tym względem nic się nie zmieni?

Oglądając kartki z przeszłości widać również jak niewiele wydarzyło się w ciągu stu lat pod względem rozwoju technologii. Nie udało nam się wykonać większego skoku (poza nominalnym – mówienie o „przejściu od społeczeństwa przemysłowego do społeczeństwa informacyjnego” może poprawić na chwilę humor).

Jeździmy drogami, które nie wiele różnią się od tych w XIX w. Pociągi jeżdżą po tych samych szynach tyle, że nieco szybciej (poza Polską – tu jest odwrotnie). Nasze samochody poza niewielkimi zmianami niewiele się różnią co do zasady działania od pierwszych egzemplarzy Forda T.

Człowiek przeniesiony z uwiecznionej na XIX-to wiecznej pocztówce rzeczywistości w centrum współczesnego miasta nie otwierałby raczej ust ze zdziwienia – wszystko to wiek temu przewidziano. Oto naturalne, liniowe konsekwencje wykorzystania i zastosowania na szeroką skalę elektryczności i rozwiniętej inżynierii.
Gdzie jest prawdziwy postęp?

Czy fakt, że szwedzki bezrobotny może konstruować elektrownie jądrową na kuchennym stole miałby stanowić jego miarę? A może fakt, że brytyjscy laboranci tworzyli z nudów zarodki hybryd ludzko-zwierzęcych?
Wiele rzeczy technologicznie jest dziś możliwych (zawsze tak było), ale niewiele z tego wynika dla większości z nas. Może poza tym, że pracy coraz więcej a weekendy coraz krótsze i przerywane wiadomościami z blackberry.
Zmarnowany wiek.
I tylko sprzedaż produktów z orzeszków koli wciąż rośnie.
To dobrze – niczego dziś tak nie brakuje jak ENERGII.

Tak na marginesie: po stylistykę „Podróży na księżyc” sięgnął zespół Smashing Pumpkins w nagrodzonym pod koniec XX w. (rok 1996 - MTV Video Music Award; Video of the Year) teledysku do “Tonight, Tonight”. A zatem:
...believe that life can change, that you're not stuck in vain...


Creative Commons License
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.

6 komentarzy:

  1. Anonimowy12/8/11

    Gratuluję ciekawego tekstu:) Ciekawego dzięki wielu przykładom i historycznym odniesieniom. Pozwoliłem sobie "wykroić" 3 zdania z części podsumowującej - na pozór absurdalne, sądzę jednak, podobnie jak autor, że w zupełności prawdziwe i warte szczególnej refleksji:

    "Oglądając kartki z przeszłości widać również jak niewiele wydarzyło się w ciągu stu lat pod względem rozwoju technologii."

    "Człowiek przeniesiony z uwiecznionej na XIX pocztówce rzeczywistości w centrum współczesnego miasta nie otwierałby raczej ust ze zdziwienia – wszystko to wiek temu przewidziano."

    "Wiele rzeczy technologicznie jest dziś możliwych (zawsze tak było), ale niewiele z tego wynika dla większości z nas.(...) Zmarnowany wiek."

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz. No właśnie – nie nastąpił jakiś wielki jakościowy przeskok, którego z nadzieją wyczekiwano. Być może gdyby nie dwie światowe wojny (w jakiejś mierze konsekwencje epoki industrialnej) rzeczywistość wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. A może nie? Może zupełnie inaczej?
    Najlepiej to widać na przykładzie programów kosmicznych.
    Człowiek postawił stopę na księżyca – dokładnie jak w filmie Mélièsa i... i na tym koniec. Nawet na STS nie ma pieniędzy.
    Na pocztówkach zabrakło kart kredytowych, facebooka i wielkiego zderzacza hadronów. Poza tym wszystko się zgadza:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...ale zawsze staramy się zgadnąć co tam w przyszłości nas czeka, czasem gorzej to wychodzi
    http://www.youtube.com/watch?v=H1aNPPj6AAY

    a czasem, jak u Clarka, trafniej
    http://www.youtube.com/watch?v=S0gaqxokHnc

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, już Clarke wiedział co nas czeka www.youtube.com/watch?v=S0gaqxokHnc

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Agata Grabowska, dzięki za komentarz.
    Churchill ponoć mawiał, że "wszyscy prognostycy to cholerni głupcy" - faktycznie większość prognoz po jakimś czasie wydaje się żenująca albo naiwna. Chęć zaglądania w przyszłość to jakieś skrzywienie gatunkowe:-)
    pozdrawiam serdecznie
    MS

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, ja najchętniej jednak zaglądam w przeszłość, co trochę zresztą się kłóci z tym, że prowadzę na UW wykład o metodologii badania trendów. :-) Kusi nas kusi, ciężko się powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: