Zakupiony niegdyś w celach najzupełniej prywatnych telewizor nie wiedzieć kiedy stał się przekleństwem. Zauważyłem, że niepostrzeżenie odbiornik zamienia się w przedłużenie świata pracy, tej samej, która pozwala mi uiszczać comiesięczny abonament.
Reklamy produktów finansowych oraz banków coraz bardziej infantylne en masse...Oto zamiast oglądać znakomitą ofertę kultury wyższej, produkowaną zgodnie z publiczną misją, uwagę moją w czasie skądinąd „wolnym” zaczęły przyciągać reklamy.
Szczególnie zaś zaintrygowały mnie reklamy produktów finansowych oraz banków, które wydają się być coraz bardziej infantylne en masse. Zarówno banki, jak i towarzystwa ubezpieczeniowe, a nawet nobliwe dawniej w komunikacji bony zadłużenia Skarbu Państwa, używać zaczęły nie tylko wyraźnie zdziecinniałej stylistyki, ale także coraz chętniej korzystać zaczęły z wizerunku samych dzieci jako głównych bohaterów.
Dzieci nie tylko rozmawiają w studio z celebrytami, czy trzymane na rękach tatusia rozkosznie ssą paluszek, ale też baraszkują z ubezpieczeniowymi agentami sprzedającymi w prosty sposób zaawansowane produkty, czy gaworzą beztrosko w spotach radiowych na tematy finansowe jak najbardziej. Fakt, że oprocentowanie na lokacie „lośnie sybciutko”, a ikoną marki dużego gracza TU staje się niejaki Pikuś (przepraszam – Pan Pikuś) zaczęło mnie początkowo intrygować, później bawić, w ostateczności jednak poważnie niepokoić... WIECEJ NA GB.PL
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz