Obrona kupieckiego Głogowa zakończyła się spektakularną klęską wszystkich zaangażowanych. Przejdzie jednak do historii – podobno rozważana jest idea „eventu” turystycznego – rokrocznej rekonstrukcji „Bitwy o szczęki”. Powstał też pomysł zbudowania Muzeum Powstania Kupieckiego, w którym można będzie zwiedzać wystawę multimedialną (patronat mediowy Youtube) obrazującą rozwój polskiego kapitalizmu, a nawet spróbować samodzielnego wystawić paragon na zabytkowej kasie fiskalnej z lat 90-tych.
Intrygujące jest to, że wydarzenia pod Pałacem Kultury (nomen omen) były prawdopodobnie przygotowaniem do mających się odbyć dnia dzisiejszego obchodów uchwalenia manifestu KPWN (22 lipca). Dzień ten na pewno radośnie czcić będą wszyscy zwolennicy idei nacjonalizacji ziemi i przemysłu, do czego manifest gorąco wzywał. Sam zresztą Pałac oficjalnie oddano właśnie 22 lipca 1955 roku. W innych latach tego dnia (22.07) oddawano Trasę WZ czy Trasę Łazienkowską.
Ciekawe co dziś zostanie oddane do publicznego użytku?
Bitwa o szczęki miała jeszcze jeden wymiar symboliczny. Oto Warszawiacy mogli na własne oczy zobaczyć ilustrację zasady działania sławnego modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego. Polaryzacji dokonano pomiędzy biegunami: scentralizowana władza Miasta/Państwa versus rozproszona, (i jednocześnie skupiona) drobna przedsiębiorczość i inicjatywa prywatna.
Polaryzacji towarzyszyła dyfuzja gazów łzawiących oraz piany z gaśnic samochodowych.
O co w tym wszystkim chodzi? Oczywiście o estetykę przestrzeni miejskiej. Poza spornymi argumentami prawnymi, w które nie ma pewnie sensu wnikać działa najcięższego kalibru wytoczono przeciwko rażącemu oczy paskudztwu, jakie pobudowano w samym centrum sarmackiej stolicy. Chaotycznie rozrzucone „szczęki” i leżaki (leżak - przewrotny symbol rodzącego się wolnego rynku w Polsce) próbowano „ucywilizować” zamykając je w jednej metalowej puszce. Nadal jednak osoby cierpiące na nadwrażliwość narażone były na gwałt estetyczny w samym centrum zachodnio-azjatyckiej metropolii.
Tak będzie wyglądać nowa Stolica (źródło: Urząd Miasta Stołecznego Warszawa):
Spór dotyczy więc kwestii zasadniczej: ile państwa i władzy w kulturze i estetyce przestrzeni miejskiej? Spór ten rzecz jasna posiada głębszy wymiar jest bowiem dyskursem pomiędzy dwoma światopoglądami: liberalnym i konserwatywnym. Samodzielność, autonomia i wolność jednostki do zaspokajania indywidualnych pragnień, czy realizowania własnych aspiracji ściera się z suwerennością władzy państwowej – uosabiającej konformizm „dobra wspólnego” i będącej emanacją wyidealizowanej wspólnoty kulturowej...
Przestrzeń miejska zamienia się tym samy w scenę, na której rozgrywa się dramat dwoistej ludzkiej natury. Przyjąć przecież można, że przestrzeń, w której ludzie na co dzień żyją i przebywają odzwierciedla relacje panujące w danym społeczeństwie.
Odpowiedź na pytanie: jakie relacje społeczne (albo ich brak) można odtworzyć oglądając bitwę o KDT (czytaj: spór o estetyzację warszawskiej przestrzeni) – jest więc odpowiedzią równie łatwą jak odpowiedź na pytanie: co łączy słowo „ochrona” ze słowem „ochroniarz”.
Idzie jak zwykle o to samo: znalezienie konsensu, złotego środka pomiędzy indywidualną wolnością (w tym przedsiębiorczością) i poszanowaniem dobra wspólnego jest dla Polaków w żaden sposób nie możliwe. Z jednej strony „sprawiedliwość musi być po mojej stronie” z drugiej roszczenia i postawa „nam się należy”. Z jednej strony robię co chcę, bo moje, z drugiej oczekiwanie że inni mojego nie ruszą i za bardzo robić co zechcą sobie nie pozwolą. PiS i PO odzwierciedlają ten spór w sposób upartyjniony - choć konia z rzędem temu, kto dojdzie która strona jest tu konserwatywna, a która liberala i co sprawia, że obie mają socjalistyczne zapędy?
Tak na marginesie: jeśli władzom Miasta/Państwa Warszawy tak bardzo leży na sercu estetyzacja przestrzeni miejskiej, to dlaczego dopuściły do zbudowania nowego gmachu TVP? Budynek, który wygląda jak wielka kupa zrobiona przez Mechagodzillę stanowi doskonałą syntezę estetyki jaka panuje w niemal całym mieście.
Argument, że coś „szpeci” przestrzeń w Warszawie jest naprawdę niesmaczny – jak ta kupa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz