wtorek, 10 lutego 2009

Genialne rozwiązanie! Szkoda, że tak późno…

Istota kreatywnego myślenia dobrze widoczna jest w procesie generowania pomysłów. Najwyraźniej zaś podczas bardzo ważnych projektów, tudzież przetargów. Cały proces podzielony jest na etapy – kolejne sekwencje wydarzeń. Przykładem niech będzie praca nad ideą reklamową. Problem rozkłada się na czynniki pierwsze. Najpierw więc włączony jest rozsądek, myślenie analityczne i planowanie. Proces świadomy, poddany pełnej kontroli. Dosyć długotrwały – należy zbadać wszystkie opcje, dobrze zdefiniować i opisać wyzwanie. W ten sposób powstaje „brief”. W tym momencie uruchamiany jest proces twórczy – intuicja, skojarzenia, emocje. Dopiero teraz jest miejsce na poszukiwanie, błądzenie, eksperyment, rekombinację tego, co znane. Przy odrobinie szczęścia na samym końcu pojawia się rozwiązanie.
Proces w takim linearnym modelu, podzielonym na wyraźne etapy można poprowadzić różnorako:
1. Więcej czasu przeznaczyć na dogłębną fazę analityczną zakładając, że ułatwi to proces twórczy.
2. Mniej czasu poświęcić na analizę i planowanie, więcej na twórcze poszukiwania.
3. – niestety, doświadczenie wskazuje, że tertium non datur…
Sytuacja na rysunku poniżej ilustruje dwa warianty sekwencyjnego (i standardowego) podejścia.

Ponieważ czas podzielony jest na dwa odcinki, pojawia się pytanie: który z nich jest ważniejszy? Czy szybki ogląd sytuacji pozwoli dobrze zdefiniować wyzwanie i zwęzić obszar poszukiwań? Czy dogłębna, szczegółowa analiza nie ograniczy później czasu na znajdowanie kreatywnych rozwiązań?
Podział na dwie fazy jest oczywiście sztuczny i wynika z „tayloryzacji” procesu twórczego. Jeśli w organizacji (np. w agencji reklamowej) wyodrębnione zostaną i nazwane działy, którym sztywno przypisane są zadania i kompetencje (np. dział client service, dział strategii i dział kreacji), to naturalną konsekwencją takiego podziału będzie wydzielenie konkretnych zadań i przypisanie ich konkretnym jednostkom organizacyjnym. Jedni będą odpowiedzialni za analizę, rozsądek, kontrolę i ocenę, inni zaś za intuicję, twórcze poszukiwanie, eksperyment.
Zawsze też ktoś będzie sfrustrowany faktem, że jego jednostka czasu została skrócona na rzecz innego działu/osoby. Długo wypracowywana strategia nie jest jeszcze przecież gotową ideą reklamową (najczęściej). Idea powstająca na niepełnym, kulawym briefie rzadko bywa właściwym rozwiązaniem problemu. Zawsze też któraś strona może się tłumaczyć (jak w starym porzekadle reklamowym): „Late but great”.
Używając analogii „organizmu” widać jeszcze wyraźniej absurdalność takiego podziału. Proces twórczy prowadzony przez jednostkę rzadko kiedy bywa precyzyjnie dzielony na dwie zupełnie odmienne fazy myślenia (chyba, że ktoś celowo stosuje metody zaproponowane przez E. de Bono i zakłada kolejne kapelusze...). Od samego początku intuicja podpowiada rozsądkowi, a rozsądek szuka racjonalnych argumentów dla podszeptów intuicji. Analiza przeplata się z emocjonalnym nastawieniem, nieracjonalne „przebłyski” poddawane są post-racjonalizacji.
Łatwiej też opisać „wsteczną” drogę prowadzącą do rozwiązania (z-re-konstruować), które już zostało odnalezione dzięki przypadkowemu, czy trudnemu do wytłumaczenia „wglądowi”, niż z wyrachowaniem zaplanować: w jaki sposób rozwiązanie ma zostać odnalezione.

Organizacja może pracować w ten sam sposób. Wymaga to jednak zupełnie innego podejścia i procesu. Inaczej też wygląda zarządzanie czasem: spotkań jest więcej, ale mogą być dużo krótsze. Potrzebna jest również demokracja w dostępie do informacji i oceny pomysłów. Odpowiedzialność jest bardziej rozmyta, a cały proces oglądany z zewnątrz na pewno wygląda na bardziej chaotyczny. Potrzebne jest więc większe zaufanie (wszystkich do wszystkich). No i pokora. Inspiracje i twórcze pomysły mogą powstawać w każdym momencie i być dostarczane przez każde „ogniwo” tak splątanego łańcucha.
Czy warto ryzykować? Może lepiej pozostać przy sprawdzonych, bezpiecznych rozwiązaniach?

Tak na marginesie: inżynierowie zajmujący się projektowaniem procesorów już dawno zauważyli, że systemy złożone z ograniczonej liczby jednostek, pracujących rozłącznie zgodnie z „liniowym” przetwarzaniem, mają dużo mniejszą moc obliczeniową, niż te, w których jednostki pracują synchronicznie, czasem wręcz używają „fuzzy logic”.
Pytanie: kto zaprojektuje całość i napisze oprogramowanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: