poniedziałek, 2 listopada 2020

List do Jaśnie Wielmożnego Pana Jarosława (trochę współczucia, do diaska!)

Jaśnie Wielmożny Panie Jarosławie,

w pierwszych słowach mego listu tuszę, żem zastał Waszmość w dobrym zdrowiu. Bo jak mawia moją Babka, która mając dziewięć dziesiątek roków dziarska jest wciąż i żwawa (choć głucha): „Zdrowie jest najważniejsze”. Dodaje też tajemniczo: „Nie za nas się zaczęło i nie za nas się skończy”. Ale niewiasty ponoć lubują się w tajemnicach. 

Mamć więc nadzieję, że zdrowie Wielmoży dopisuje, regularnie badają Waspanowi prostatę, ciśnienie i cukra mierzą. Nadzieję mam takoż, że regularnie i jak zwykle umywasz Pan ręce, zakładasz przy tem cocullo i dystansa zachowujesz, jak zalecają doktory. Zresztą samć Pan jest doktor to wie jak jest i być należy.

Pozwoli Waszość, że się przedstawię. Podobnie, jak Pan człekiem jestem majętnym i smak dobry posiadającym. Bogactwem mem i darem jest, że pod rządem Wielmoży żyć mi dane, a gustum żem po Babcem napomkniętej odziedziczył. Nauczyła mnie ona tradycyjnych sztuk kilku. Z wikliny więc koszę wyplatać potrafię, a i Pan jako mniemam pleść umie bo sztuka to zacna i życie ułatwia.

Zapyta Jaśnie Pan zapewne: a pocóżem pióro dziś umoczyć raczył? Otóż słuchy mię doszły coby niepokój w sercu Wielmoży zagościł; niespokojność tumultem tłuszczy powodowana. A poruszony spiritus w naszym wieku (wie Waść co mam na myśli) apopleksyji sprzyja, a i podagry bóle ponoć wywołuje. 

Jako wierny poddany i sługa Waćpana uniżony słów kilka otuchy przesyłam więc przez umyślnego o błogosławieństwo i odpust przy okazji się upraszając.

Rozumiemć ja dobrze frasunek Jaśnie Pana. Waść Brata przeca umiłowanego utracił – pokój jego duszy. Bliźniak ci on był, a to jakobyś Pan duszy swej własnej i ciała połówkę utracił. Marna część tedy z człowieka się ostaje i kirem czarnym serce ból przesłania. Mam ci ja brata zrodzonego, niewyskrobanego – na emigracyji on teraz rzemiosło swe dzięki Waszmości uprawiać może. I jakoby pomyślę jeno, że w tragedyji jakowejś Pan Nasz w zastępy powołać by go kazał, to aże mnie pot zimny oblewa i ciało me drętwieje. I ziemskiej sprawiedliwości wszelkiemi dostępnemi mnie maluczkiemu środkami bym szukać ruszył, co by winni śmierci jego przykładnie zawiśli. 

Człek więc jak Asan tak ciężko doświadczon żałobne łzy latami lać musi. Pociechą to nijaką być nie może, ale słowa mistrza Jana z trenów ostatnich niechaj jakowąś otuchą marną tu będą:

„Pańska ręka mię dotknęła,

Wszystkę mi radość odjęła.

Ledwie w sobie czuję duszę..."

Na koniec zaś mawia poeta i radzi: „Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody”.

Ale nie tylko wyrok niezbadany (wciąż) ten niebiański serce Twe Wćmość i rozum psowają. Jakomć w diariuszu heretyków przypadkiem wypatrzał tumult w stolicy nie tylko ciżba ciemna czyni, ale i biesa głosem wiedźmy rozjątrzone. Pan Bóg zachowaj nas od Mefista! Jeślić to prawda i niecne Belzebuba knowania czarownic tłumy pod locum twe wiodą, to modlitwa moja cicha ratunku Waszmości dać nie zdoła.

Językam więc zaciągnął u alchemika wiejskiego, co w Padwie i u jezuitów nauki pobierał. Dumał ci on wielce nad fenomenum owem i remedijum takowe zalecił. Winieneś Asan pale brzozowe zakupić i służbom nakazać co by je naostrzyli łacnie. Wiedźmy co w furyji najbardziej zawzięte niechaj odarte z odzienia i w łańcuch pokutny zakute zostaną, a pale te niechaj traktem ciągną. I krzyże niechaj same z nich wiążą. A jakoż krzyż święty nasz Pański zawiążą, to niechaj borsuczem sadłem, pieprzem i laudanum czubki smarują i nieachaj zlizują pod groźbą łamania kołem. Modlitwę przy tem do Maryji Panny Zawsze Dziewicy Patronki naszej, Obrończyni i Bogarodzicy niech wnoszą. I niechaj później bruszą. A ty poczywaj.

Tyś Waćpan już roków nadto przeżył. Spokoju ci teraz najwięcej trzeba i o przejściu na pensione zasłużone czas myśleć. Czynu wielkiego Tyś jednak człek i do działań skory. Toć rozumiem, że w komnatach zimnych nie spoczniesz, gdzie ino szczur z kotem harcują. Dziad mój Stanislavus – świeć Panie nad jego duszą – kiedy go siły upuszcać poczęły i obowiązki w cechu zaniechać musiał podobne miał naonczas quaestio.

Rybami w stawach się tedy zajął, a i mnie maluczkiego nad wodę zaciągał cobym poza pleceniem z wikliny inne novum zapoznał. Nie w smak mi była ta przygoda, jakoż ryba zimna i śliska. Mękę robactwu i jej samej zadawać nie po myśli mej było. Jakoż nie była ryba symbolem Jezusa Chrysta Zbawiciela naszego?

Tyś człek pobożny i prawy mniemam zatem, że takowoż wędziska nie ułapisz bo herezją i grzeszną torturą się nie parasz – od tego ostatniego masz przeca Asan katów usłużonych.

Inną jednak dziad mój pasyję napotkał. Machine on umyślną od Żyda zakupił – motociclum na to szelmowskie organum mawiają. Całemi dniami potrafiłć on rozbierać to apparatibus i na nowo komponować. Jamci mu jako urwis i pacholęcie jeno instrumenta donosił i sadzę z okopconych części przecierał.

Tyś jest Waćpan wielki analityk i jasny jest wciąż - niczym słowa Chrystusa Pana naszego - Twój intelectus. Tyś w księgach uczony i rozbiór gramatyczny Ci bez trudu idzie. Tyś już nie jedną res chyżo i dokumentnie na części rozebrał.

Takowom myśl zatem sługa Twój wierny i uniżony podsunąć Ci się waży. A i białogłowy okiem pożądliwem z ukradka zerkają na patrona z trybunału, co na oklep ujeżdżać potrafi.

Rzecz insza, że w pamięć mą słabowitą słowa Acana zapadły i dzwonią, słowa com je wyczytał w Merukriuszu Polskim:

„W pierwszym dniu urzędowania powiedziałem mojemu rzecznikowi, żeby nawet nie próbował mnie namawiać, bo nie będę jeździł po kinderbalach, nie będę publicznie jeździł quadem - choć prywatnie to lubię. Ale podkreślam: prywatnie”.

Daruj więc już sobie Wasza Miłość, Podatuj sobie te odrobinum prywaty i luksusu. Jesteś tego wart - ze szechmiar.

Tu zmierza ma epistoła do verbum finitum, bo żołdaków rozochoconych jazgot i szablek pobrzękowania larum nieznośne czynią myśl mą wątłą mieszając srodze. 

Bóg niechaj będzie z Tobą Jaśnie Panie i Maryja Matka Boża, której opiece polecam Twą duszę umęczoną i ciało. A ciało, czego raz jeszcze życzę niechaj jak najdłużej zdrowe i krzepkie się pozostawa. Cobyś latek najmniej tyle, co Babka moja użył i po łez ziemskim padole jak najdłużej chodził Ci życzę. Koronkę błagalną na kolanach przed Panną Jasnogórską za Ciebie i bliskich Twoich dziś zaniosę. 

Pan z Wami.

Podpisywać się pozwól Waćpan nie będę.

Mam nadzieję, że zgadniesz moje imię.

Post Scriptum.

A na pociechę, kiedyś ciosami fortuny zewsząd doświadczon przesyłam Ci przez gońca pieśń od trubadura wędrownego zasłyszaną. Każ mu jeno niechaj solidnie sprężynę na lirze korbowej naciągnie, jak ci ją nucić pocznie.

Niechaj ból Twój, większy niż mój złagodzą jej słowa. Uważnie się w nie wsłuchaj, gdy spożywać będziesz ostatnią wieczerzę. Ostatnią, bo na tą dzisiejszą list pewnie dotrzeć nie zdoła (zresztą czasy i odmiany przez tą łacinę na ulicach wciąż mi się mieszają).

Chleba i wina niechaj na biesiadzie Ci nie zbraknie. Gońcowim wręczył 30 srebrników, co by jadła dokupił, jak skąpo. Jeśli uznasz, że to gorsząca obraza Uczuć, to każdy Twój wyrok przyjmę twardy, przed mocą Twoją się ukorzę. I chętnie dam się powiesić za nogi na grodzkich murach. Uprzedzam jednak, żem Twój stronnik i konserwatysta - nie golę się zatem pod pachami. Więc, jak członki me połamane luźno już zwisną, to zgorszenie jeszcze większe być może.

Bądź więc wola Twoja.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: