piątek, 30 października 2020

W Czechach ratunek i w igrzyskach

Co łączy wszystkich Polaków niezależnie od przekonań, światopoglądu itp.?
Odpowiedź jest oczywista: nie co, ale kto.
- Iga Świątek.
- Robert Lewandowski.
- Adam Małysz.
- Agnieszka Radwańska.
- Robert Korzeniowski.
- Kamil Stoch.
Itd. Łączy nas umiłowanie naszych mistrzów sportowych, podziw dla ich osiągnięć, fascynacja i zdrowe emocje, kiedy wspólnie kibicujemy ich wysiłkom. Jednoczymy się wtedy w wielogłowego kibica o jednym sercu bijącym w miarowym, wspólnym rytmie biało-czerwonych tarabanów.

I to jest moja kreatywno-innowacyjna podpowiedź dla rządzących – idźcie za starą, sprawdzoną maksymą cesarską: „panem et circenses”.

Chleba dziś jednak ludziom nie dacie, bo kiesa cesarstwa pusta (na tarcze drewniane wszystko poszło), gastronomia zamknięta, a zresztą przy dzieleniu się chlebem (w każdej postaci) można się czymś zarazić. Dajcie więc pospólstwu igrzyska! Przynajmniej na to lud durny i chmurny zasługuje.

Zwłaszcza, że czas odpowiedni i trzeba by zaraz odpalić znicza. Tu zresztą przychodzą na myśl inne kwestie, które wszystkich łączą – śmierć i podatki.
Przy podatkach na znicze (i nie tylko) cichcem już majstrujecie, a miejsc w kostnicach ubywa (przynajmniej tu ubywa, więc kolejny sukces władzy).
Pospólstwo mocno więc niespokojne i zacznie coraz mocniej wierzgać. Zwłaszcza, że nowy pobór do legionów przez cesarstwo już ogłoszony i matki żegnać będą swych synów. I wszyscy dziś raźno śpiewają: „Ave Casar morituri te salutant!” A Prezes-Cezar ćwiczy lapidarność stylu.

Piszę „pospólstwo”, bo prawdziwa władza i prawdziwi politycy (a nie jakieś tam mięczaki filozofy, co płaczą na yutubach) myśli w takich kategoriach: „pospólstwo”, „masy”, „tłumy” i myśleć tak musi. Dlatego najdłuższe kadencje zawsze zachowują buce o dyktatorskich zapędach – bo wiedzą doskonale jak za ryło trzymać.
Chcecie zatem powstrzymać tumult?
Igrzyska – to jedyny ratunek.
Jak mogłoby to wyglądać?

Oto kilka propozycji:
- Para-olimpiada, bo pasuje idealnie do obecnego dyskursu, ale dla ścisłości – „para” bo przez Zooma. Zresztą para-państwo powinno się tylko parać z rzeczywistością.
- Walki gladiatorów – w studiu komentować będą Zenek Maximus i Russell Crowe Crowe dobrze pasuje, bo jest z antypodów, a tam też wszystko stoi na głowie. Na arenie tradycyjnie (to się sprawdza w wiadomościach) polscy biznesmeni w skarpetkach kontra rydwany biur centralnych anty.
- Maraton, albo ściślej: samotność długodystansowca – tu wiadomo kto chętnie sam się zgłosi i pobiegnie po hipodromie.
 A na deser: pankration – antyczna dyscyplina, która idealnie wpasowuje się w naszą mentalność – ujmując rzecz w skrócie: ostra napierdalanka (dziś już pisać tak wypada i wręcz należy), gdzie wszystkie chwyty dozwolone.

Do tego ostatniego wybrać należy pysznie wyglądających młodzieńców, spełniających ideały „kalos kagathos”  – „piękny i dobry” (dobry sobie w tym przypadku) – coby plebs ślinić mógł się z zachwytu i pożądliwości patrząc na błyszczące w słońcu, gibkie, naoliwione ciała i sprężyste pośladki. 
Antyk pod tym względem był mniej pruderyjny niż sama Margot.
Bo dziś może się to wydać szokujące nawet dla moralnych ruchów wyzwoleńczych, ale antyczni zawodnicy występowali zupełnie nago. Nie tylko jednak dlatego by można było podziwiać ich lędźwie, rzeźbione ramiona i wspomniane pośladki (nawet słowo jest piękne), ale także aby jasne było dla wszystkich, że walczący nie mają nic do ukrycia – np. żadnej dodatkowej broni w zanadrzu. Nadmienić warto, że „zanadrze” to z czeskiego, po naszemu, czyli z ruska byłoby: „za pazuchą”: „pod pachą”, tudzież „w pachwinie”. Więc publika łacno mogła stwierdzić, co jest, a czego nie ma pod pachą.

Szczegół być może drobny, ale niektórym wyda się istotny, ponieważ pytania nasuwają się same: co działo się z przyrodzeniem zawodnika (bywało ono przeca dorodne – jako i sami zawodnicy), kiedy np. dawał on susy, miotał dyskiem i przekleństwem, albo wykonywał inne rącze ruchy?
Otóż samo przyrodzenie, co by się za przeproszeniem (choć to dziś niepotrzebny wtręt) zbytnio nie majtało, przywiązywano rzemykiem lub sznurkiem okręcanym wokół smukłych bioder delikwenta (jeśli ktoś uważa, że kpię w tym momencie, to się może mocno zdziwić).

Określenie „przy-rodzenie” z wiadomych względów może tu brzmieć jak językowe prowokacja i patriarchalno-szowinistyczne łajdactwo, ale niestety takie to były czasy – kobietom nie wolno było walczyć na igrzyskach – mogły sobie tylko popaczać (jak mawiają koty w memach i w domu Prezesa) i powzdychać.
Dziś sytuacja się zmieniła – kobiety noszą spodnie, palą ajkosy, klną jak szewcy (i sam Witkacy) oraz walczą. Więc faceci mogą sobie tylko powzdychać i wciągnąć ten np. dym z ajkosów. Skończyło się panowie Marlboro Country. To se newrati (kolejny ukłon w stronę Czechów i generalnie rodziny pansłowiańskiej bez której, w ostatnio użytym „której” musiałbym napisać u-umlaut, a przyznam, że nie wiem jak klawiaturę przełączyć?).

Na czym to stanęliśmy?
Na przyrodzeniu.
Bolesna to zatem pauza, ale udawajmy, że nic się nie stało i idźmy dalej.
Któż zatem mógłby wystąpić w roli naoliwionych, sprężyście gibkich zawodników?
Filozof polityk, jak wspomniano odpada – bo beksa.
Rafael jest piękny, jak z obrazka i pewnie piękne ma dłuto – ale, jak to Rafael głowa w chmurach i tylko rzeźbi, wiadomo w czym. Ściekami do Vistuli młodzian się musi zajmować i pomniki syrenki albo rzeźbi, albo czyści, albo się tłumaczy, że to nie on, ale jakby co, to on powyciera papierem (towar deficytowy – skąd on to bierze? Do wyjaśnienia przez służby!). Przesrane ma chłopak jednym słowem (w zasadzie dwoma słowami) przez tą rzekę i te ciągle zawodzące na kapitolu syrenki.
Gladiator Kristofus - nomen omen - pięty ma gołe, a wiadomo jak Achilles skończył. I na strzał(ę) się nie wystawi, bo nie głupi - radia słucha, ma rodzinę i ojca musiałby zapytać.
Robertus Eritque Arcus ciało ma do oliwy stworzone i nawet, jak w koszuli stawa na trybunie, to jakby go sam Zeus oburącz namaścił, a poza ciałem serce na dłoni (czyli trochę jak Religa dusz). Poza tym ostre ma pióro a i na Europy salonach bywał (Europa w końcu córą z Krety) – uwielbienie tłumów rozpala. Ale niestety tylko biegać potrafi – na secutora czy nawet andabatesa się nie nada. I machejrą pewnie nie włada.
Dostojnikom z Senatu i samemu Brutusowi nie wypada zaproponować, bo znowu się obrażą. I zasną.
Kto mógłby i chciał się zgodzić? Kto najchętniej pręży muskuły i pcha się na afisz?
Nikt mi już nie przychodzi do głowy.
Bo gdyby na arenie znalazł się np. taki Dura-Lex Zbignievus.
Gdyby obok niego stanął Mateus Gracius.
Gdyby istniał choćby jakiś Andreas Tubus. 
Wtedy by ci to były igrzyska!
A tak, co?
Hovno jak mawiają Czesi.
Hezký den miejcie zatem.

Tak na marginesie: 
A Czesi to są cwane bestie swoją drogą i dowcipne – wystarczy posłuchać, jak mówią (mają poczucie humoru, więc myślę, że się nie obrażą). Może jakby tak czeski teraz wprowadzić do TVP i na mównicę to by ludziska trochę wyluzowały? Ja tam przykładowo posrałbym się ze śmiechu. Po czesku „posrał” to chyba „do prdele” – brzmi już prawie jak „wypierdalać”. Tak, czy srak szybciej byśmy się może dogadali. 
Kurde, fajnie się żyje w takim kraju, gdzie człowiek zewsząd jest zachęcany żeby se w końcu ulżyć! To dobrze robi. Więc jak komuś jeszcze mało, to niech se ulży – tu w komentarzach: mocnym słowem, mięsem niech rzuci – byle na temat!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: