czwartek, 1 lipca 2010

Tajne przez pofune, czyli ulubione nasze kontradykcje.

Client Service Director - oczekiwania: rzetelność, zdolnośc zarządania zespołem, umiejętność budowania relacji z klientami dynamicznej i innowacyjnej agencji. Oferowane wynagrodzenie: 65 tys. funtów rocznie + bonus.

Strategic Planner - oczekiwania: umiejętność analizy danych rynkowych oraz zdolności w planowaniu komunikacji. Oferowane wynagrodzenie: 40 do 50 tys. funtów rocznie.

Copywriter - oczekiwania: doświadczenie i wiedza niezbędne w pracy przy kampaniach 360 st., doskonałe idee mile widziane. Oferowane wynagrodzenie: 35 do 40 tys. funtów rocznie.

Jeśli ktoś znalazł coś dla siebie to świetnie, jeśli nie to można próbować dalej. Wybrane ogłoszenia rekrutacyjne pochodzą z wydawanego w UK magazynu Campaign i dotyczą pracy w brytyjskich agencjach. Jeśli jednak ktoś woli pracować w kraju, to pozostaje mu przejrzeć polskie magazyny branżowe. Tu ogłoszenia rekrutacyjne wyglądają podobnie - lista wymagań wobec kandydata oraz agencyjny autolans. Brakuje tylko jednego szczegółu: wysokości proponowanych zarobków na danym stanowisku. Branża reklamowa nie jest tu jednak rynkowym wyjątkiem, ponieważ polską normą jest zatajanie wysokości wynagrodzenia w ogłoszeniach rekrutacyjnych. Przypomina o tym artykuł zamieszczony we wczorajszym wydaniu Rzeczpospolitej.

Polscy pracodawcy niechętnie (praktycznie w ogóle...) publikują wysokość płac na danych stanowiskach - nawet w widełkach. Stwierdzenia najczęściej używane to te w stylu:
- konkurencja się dowie i podkupi nam najlepszych,
- ludzie zaraz przybiegną po podwyżki,
- inni się dowiedzą jak sobie firma finansowo radzi itp. itd.
Tezy tego rodzaju są oczywiście bzdurne i wyssane z palca. Choć są częściowo zasadne w sytuacji, gdzie tylko nieliczne firmy publikują takie dane. Gdyby zasada obejmowała większość lub wszystkie firmy, to argumenty szybko straciłby jakikolwiek sens.

Mało przekonujący wydaje się również argument, że firmy wolą zatajać dane o wynagrodzeniu licząc na to, że naiwnym kandydatom można będzie zapłacić dużo mniej. Generalnie argumenty ekonomiczne na temat ewentualnej przewagi konkurencyjnej, która byłaby w ten sposób osiągana nie mają większego sensu.

Najsensowniejszym wyjaśnieniem takiego stanu rzeczy wydaje się zatem to, co zwykle, czyli polska mentalność pełna skaz i kompleksów. Pieniądze są u nas tematem tabu i nie rozmawia się o nich ani ze znajomymi, ani z najbliższą rodziną. Wylewność w tym ostatnim przypadku bywa szczególnie niebezpieczna. Społeczna mentalność wielkiego dziadolandu, która znalazła u nas doskonały grunt skutecznie zamyka usta wszystkim tym, którym przyszłoby do głowy podzielić się z kimkolwiek informacją na temat własnych zarobków. Ludzie uważają więc, że albo zarabiają zbyt mało by komukolwiek zaimponować, więc nie bardzo jest się czym pochwalić, albo ich zarobki są na tyle satysfakcjonujące, że lepiej by sąsiad o tym nie wiedział - chyba, że ktoś lubi funkcjonować w atmosferze narodowo-katolickiej zawiści.

No bo jak by to wyglądało, gdyby każdy z rodziny, sąsiadów i znajomych w każdej chwili mógł powiedzieć: "Aha, więc pracujesz w firmie X na stanowisku Y, na którym zarabia się Z, a nie chcesz pożyczyć głupich trzech stówek na tydzień?", albo "Słuchaj, jest sprawa, dzieciak ma komunię, a u nas wiesz jak płacą - ty, przy twoich zarobkach mógłbyś nas chyba jakoś wesprzeć, w końcu jesteśmy rodziną czyż nie?".

Żaden przyzwoity Polak nie życzyłby sobie tego rodzaju sytuacji. Społecznie przyjętą normą jest przecież biadolenie ("Ty wiesz jak u na ch.....o płacą? Tragedia. Ledwie wiążę koniec z końcem..."). Osoby, którym w miarę dobrze się powodzi, w powszechnym odczuciu muszą należeć do jednaj z następujących grup:
- dokonujący niebezpiecznych przekrętów,
- kradnący w pracy,
- korumpujący i korumpowani,
- posiadający plecy u lokalnego polityka,
- mający ojca lekarza.

Ponieważ przyjęte jest, że w kraju naszym pięknym nikt jeszcze niczego uczciwie się nie dorobił (poza garbem lub sztuczna szczęką), a ci którzy próbowali kończyli za kratkami lub na dywaniku naczelnika US, tzw. "sukces" w wymiarze finansowym jest kwestią co najmniej podejrzaną. To zaś, w połączeniu z tradycyjnym "zastaw się a postaw się" oraz naturalną dla Polaka chęcią ciągłego udowadniania, że wokół jest tylu od niego gorszych, tworzy paradoksalną i mocno paranoiczną postawę nieufności połączonej z patologiczną zawiścią.

Jeden z kandydatów na prezydenta (mała zagadka: który?) ma więc wciaż wielkie szanse na wygranie wyborów jeśli mocniej się odwoła do retoryki prawej i sprawiedliwej redystrybucji dóbr wszelakich. Wszyscy powinni być przecież równi - czytaj nie zarabiać ani za mało, ani broń Boże za dużo, a podejrzanym bogaczom Państwo powinno wsadzać łapę głeboko do kieszeni i znalezione-nie-kradzione rozdawać ubogim, (najlepiej wielodzietnym) darmozjadom pod jednym wszakże warunkiem: odbierając państwową jałmużnę poza postawieniem trzech krzyżyków powinni recytować: tak mi dopomóż BÓG - HONOR - OJCZYZNA.
A wracając do tematu - utajnianie zarobków przez pracodawców, praktycznie w każdej branży, nikogo u nas nie dziwi. Dziwi u nas to, że w ogóle może być inaczej.

Zadziwienie to jest najlepszym przejawem naszego kulturowo-cywilizacyjnego zacofania i pokazuje jak wielki dystans dzieli nas od normalności w odniesieniu do najprostszych, codziennych przejawach funkcjonowania społecznego. Posiadamy co prawda narodową kolej żelazną i elektryczność, funkcjonują u nas bankomaty i apteki a ostatnio pojawił się nawet news o pracach nad pierwszym polskim satelitą (zanitowane pudełko po butach, które jest częścią tzw. naukowej "polityki aspiracyjnej"). W międzyczasie staliśmy się również (na razie jedynie we własnym mniemaniu) niezależnym mocarstwem energetycznym - a to dzięki mrzonkom o posiadaniu jakoby przebogatych złóż gazu łupkowego. Wszystko to stanowić powinno dowód - choćby pośredni - że udaje nam się dotrzymywać kroku np. podziwianym przez nas społeczeństwom krajów zachodnich.

Niestety, pojawianie się powierzchownych oznak cywilizacyjnego postępu wciąż w żaden sposób nie idzie w parze z naszym ogólnonarodowym rozwojem umysłowym. Cwaniacko-zawistna, fałszywa i nieufna mentalność chłopa folwarcznego mocno siedzi w naszej narodowej duszy i niczym nie wydaje się być zagrożona.

Tak na marginesie: media uwielbiaja pokazywać i komentować (koniecznie z tonem wyższości) kulturowo-cywilizacyjne kontradykcje w rodzaju: brodaci talibowie w sandałach siedzący na koniu i używający najnowszego modelu komórki. Wybór materiału i i jego emisja w lokalnym kontekście to też ładna kontradykcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: