środa, 14 lipca 2010

Boso ale w Ceśnie, czyli Web 2.0 w służbie tłumologii.

“Bosy bandyta” (‘Barefoot Bandit’), a właściwie: Colton Harris-Moore ujęty został przez policję na Bahamach i został przekazany w ręce władz sądu federalnego Miami. Amerykańskie władze mogą odtrąbić sukces - Colton bawił się z nimi w kotka i myszkę przez 2 lata dokonując włamań, kradnąc auta, łodzie motorowe czy małe samoloty i wciąż gubiąc trop ścigającej go policji.
Zapis krótkiej biografii 19-to letniego Coltona posłuży zapewne scenarzystom Hollywood i autorom literatury sensacyjnej. Stworzenie na podstawie jego historii bestselleru na miarę “Ściganego” nie będzie stanowiło najmniejszego problemu.

Oto nastolatek niesłusznie - rzecz jasna - podejrzany o drobne przestępstwo zaczyna brawurową grę z aparatem władzy i “systemem”. Bohater jest oczywiście szlachetny i prawy (nigdy nie kradnie wartościowych przedmiotów, a jedynie jedzenie, słodycze oraz drobne sumy pieniędzy pozwalające przeżyć), jest również zabójczo przystojny a w dodatku niezwykle inteligentny i sprytny (wciąż potrafi zmylić ślad i w ostatniej chwili wymyka się oprawcom) - spełnia więc wszystkie warunki by błyskawicznie stać się idolem ludowej wyobraźni. Ważny jest również fakt, że Colton dokonując włamań i kradzieży zawsze porusza się bez butów - pozostawiając jedynie ślady bosych stóp. Ten symboliczny gest znakomicie ubarwia charakter postaci - bose stopy stają się jej markowym wyróżnikiem i oryginalnym znakiem rozpoznawczym - niczym kaptur Robina z lasu Sherwood czy kreślona szpadą litera “Z” pozostawiana na pamiątkę przez Don Diego de la Vega. Colton już za życia stał się więc legendą i prawdopodobnie już niebawem siedząc w więzieniu zacznie dyskontować swój sukces udzielając lukratywnych wywiadów i pisząc autobiografię.

Najciekawszym chyba elementem całej historii o zbuntowanym nastolatku, który kradnie samochody, motorówki czy w końcu pilotuje skradzione cesny jest fakt, Colton nigdy nie posiadał uprawnień do pilotowania najmniejszego samolotu, nie odbył też żadnego kursu czy szkolenia na ten temat. Całą potrzebną do tego wiedzę czerpał zaś - czym się lubił chwalić - wyłącznie z internetu. Przy okazji warto zauważyć, że wiedza pochodząca z internetu bywać może wiedzą zwodniczą - świadczą o tym mało udane lądowania Coltona, który przy tej okazji najczęściej rozbijał pilotowaną maszynę.

Anioł stróż miał go jednak w nieustannej opiece - Colton, jak każdy mityczny wybraniec nie zna do końca swego przeznaczenia i choćby bardzo się starał nie może pokrzyżować wyższych planów i przez głupi wypadek zaprzestać wykonywanej misji, której sensu nie musi nawet w pełni pojmować. Poza aniołem stróżem poczynania Coltona śledziła liczna rzesza kibicujących mu fanów, którzy dzięki darmowym transmisjom na Facebooku mogli uczestniczyć w przygodach swojego herosa oglądając 24 godzinne reality show. Dziś większość tych fanów (na samym facebook jest ich ponad 80 tys.) kupuje przez internet t-shirty z podobizną idola oraz wpłaca pieniądze na błyskawicznie utworzony fundusz mający na celu prawną obronę Coltona i oczyszczenie go ze stawianych mu zarzutów.

Pozostaje mieć nadzieję, że cała historia będzie miała piękny happy end - Colton zostanie uniewinniony, będzie mógł w końcu legalnie skończyć kurs pilotażu, przyzwyczai się do noszenia butów a całą fascynującą historię sfilmuje sam Roman Polański.

Co prawda w najtrudniejszej sytuacji znajdą się wówczas fani - pozostawieni sami sobie bez problemu, którego rozwiązanie jednoczy ich obecne wysiłki nie będą już np. mogli spontanicznie współdziałać korzystając z możliwości jakie daje sieć 2.0 realizując w ten sposób modną ostatnimi czasy ideę ‘crowdsourcingu’

Jak podaje źródło (oczywiście zgodne z fenomenem Web 2.0) crowdsourcing to neologizm powstały z połączenia dwóch słów: “crowd” (tłum) + “outsourcing”. Określenie po raz pierwszy użyte przez Jeff’a Howe’a (2006) w napisanym dla magazynu Wired artykule pt. “The Rise of Crowdsourcing”. Zdaniem Howe’a dostęp do taniej elektroniki użytkowej na tyle już zasypał przepaść pomiędzy amatorami i profesjonalistami, że firmy mogą zacząć korzystać z talentu tłumu do własnych celów. Crowdsourcing to zatem działanie polegające na zlecaniu zadań, tradycyjnie wykonywanych przez pracowników lub podwykonawców na zewnątrz danej firmy czy instytucji - do większej grupy osób lub społeczności na zasadzie jawnego wezwania do działania i wspólnego rozwiązania danego problemu. Jak donoszą źródła określenie crowdsourcing wciąż zyskuje na popularności - wraz z rozwoju technologii Web 2.0.



Przykładem “tłumodziałania” (robocza propozycja skoro nie ma polskiego odpowiednika) może być włączenie publiczności do rozwoju nowej technologii, zachęta do współpracy przy opracowywanym designie (community-based desig), doskonalenie rozwijanych algorytmów (human-based computation) czy pomoc w analizie albo porządkowaniu większej ilości danych (citizen science). Przykładem firmy produkującej obuwie sportowe dzięki “inteligencji i zdolnościom tłumu” może być np. działalność producenta tenisówek RYZ. W tym przypadku tłum nadsyła pomysły, następnie na nie glosuje a w końcu kupuje i dumnie je nosi. Wszyscy rzecz jasna wygrywają - projektanci amatorzy, których wzory podobają się najbardziej otrzymują wynagrodzenie, podobnie jak ci, którzy aktywnie głosują i potrafią niczym słynna ośmiorniczka wytypować najlepsze propozycje.



O tym, że tłum ma zawsze rację przekonują nie tylko tworzona przez internetowy tłum serwisy bazujące na kooperacji pasjonarystycznego wolontariatu. Bestseller Jamesa Surowieckiego również nie pozostawia żadnej wątpliwości - czy to w przypadku oceny wagi byka na jarmarku, czy rozwikłania przyczyn katastrofy Challengera przez rzeszę drobnych inwestorów giełdowych - mądrość anonimowego tłumu przewyższa mądrość najwybitniejszych ekspertów działających idndywidualnie. Fenomem jest wciąż niewyjaśniony i równie tajemniczy jak prawo Pareto czy meta-regularność czkawki, najważniejsze jednak, że choć nie wiadomo jak to działa, to działa zawsze, wszędzie i bez pudła.



Skuteczna kooperacja “inteligentnego” w masie tłumu to więc nie tylko dokonania w rodzaju zburzenia Bastylii, czy praktykowanego wciąż kamieniowania posądzonych o niewierność kobiet w Iranie, tłum jak się okazuje może też zaprojektować tenisówki czy stworzyć Wikipedię. Pod warunkiem jednak, że znajdzie się ten pierwszy który ciśnie kamieniem, albo rzuci coś innego - np. pomysł...

Ponieważ zawsze się znajdzie jakiś ukryty przewodnik tłumu Colton wciąż ma szansę włożyć crowdsourcingowe trampki 2.0.
Choć kto wie czy nie byłby to koniec jego legendy?

Tak na marginesie: wielką zagadką pozostaje: dlaczego wciąż nie mamy polskiego facebooka i rodzimego Coltona?

---------------------------------------------------------------

Przy okazji - jeśli ktoś chce popróbować swoich literackich talentów i wygrać lot szkoleniowy na symulatorze (!), to jest okazja. Polecam ciekawy konkurs pt. „Jak ograć słowem trudny temat?”- szczegóły TUTAJ.

Creative Commons License
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kontakt: STANISZEWSKIkropkaMmałpaDŻIMEILkropkaKOM

Poprzednie wpisy: